Dyskusja użytkownika:Mystheria: Różnice pomiędzy wersjami

Z Taern Wiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
(UWAGA! Usunięcie treści (strona pozostała pusta)!)
Linia 1: Linia 1:
 +
Czarnowłosa pozostawała obojętna, jej kamienna, beznamiętna twarz wydawała się martwa. Tuż przed nią piętrzyły się stosy monet, podczas gdy dorobek jej przeciwniczki był zdecydowanie skromniejszy. Ruda była spięta i bardzo poważna. Powód był oczywisty - przegrywała z kretesem.
 +
- Ech, mogłabyś się trochę pospieszyć?
 +
- Nie przeszkadzaj, próbuję się skupić.
 +
Publiczność wokół dopingowała je głośno nie przebierając w słowach. Większość zgromadzonej w budynku klienteli już od wczesnego popołudnia miała nieźle w czubie, więc bawiła się wyśmienicie. Rudowłosa z sekundy na sekundę była coraz bardziej sfrustrowana.
 +
♦ ♦ ♦
 +
Na zewnątrz, na tarasie, dziewczynka w kapturze zaglądała do gospody przez okno.
 +
- Z czego... oni się tak cieszą?
 +
- Hm? A wy co, nie wiecie? Jesteście cudzoziemcami? Moment... Nie istnieją przecież inne królestwa imanitów.
 +
Tuż obok dwóch ludzi też grało w karty. Młody chłopak, także w kapturze, mierzył się z brzuchatym, zarośniętym mężczyzną w średnim wieku.
 +
- Ach, widzisz, pochodzimy ze wsi. Niewiele wiemy o tym, co się dzieje w mieście - wytłumaczył chłopak.
 +
Oni również grali w pokera, lecz nie na pieniądze, a na kapsle od butelek.
 +
- Mówisz, że gdzieś tam są jeszcze wioski należące do imanitów. .. jesteście pustelnikami? - zdziwił się brodacz.
 +
- Cha, cha, coś w tym stylu. Więc? Co to za radosne poruszenie? - odrzekł wymijająco chłopak.
 +
- W Elkii rozgrywany jest właśnie wielki karciany turniej. Jego zwycięzca zasiądzie na tronie.
 +
- Zasiądzie na... tronie? - spytała dziewczynka.
 +
- Dokładnie tak. Wedle woli poprzedniego monarchy. "Tym razem korona nie trafi w ręce mojego dziedzica. Niechaj nowym władcą zostanie najbardziej utalentowany hazardzista spośród wszystkich ludzi". - Brodacz przytoczył słowa byłego króla układając wieżę ze zdobytych kapsli. - Ludzie stracili wszystko w Grze o Władzę. Ponosiliśmy porażkę za porażką. Elkia jest ostatnim należącym do nas państwem... tfu, miastem. Nie oszukujmy się, nie musimy już dłużej martwić się o swoje dobre imię.
 +
- Mhm. Gra o Władzę, tak? Nie powiem, dzieją się tu naprawdę ciekawe rzeczy - skwitował chłopak. Podążając za spojrzeniem swojej towarzyszki, zerknął do wnętrza gospody. Był coraz bardziej zaintrygowany. - Czyli... czekaj, chcesz mi powiedzieć, że te laski to kandydatki na królową?
 +
- "Kandydatki" to trochę nieodpowiednie słowo. Każdy imanita może wziąć udział w turnieju - brzuchaty jegomość skierował wzrok na siedzące w środku nastolatki. Termin "twarz pokerzysty" niewątpliwie był im obcy.
 +
Rudowłosa rzuciła okiem na swoją rękę. Można było odnieść wrażenie, że lada chwila zacznie głośno narzekać na dobór kart.
 +
- Ta o płomiennych włosach to Stephanie Dola, spokrewniona z poprzednim monarchą. Zgodnie z jego ostatnią wolą straci schedę, jeżeli korona przypadnie komuś spoza królewskiej rodziny. Zrobi wszystko, by zdobyć tron - opowiedział mężczyzna, przyglądając się młodej damie. Westchnął i dodał po chwili: Nie poddaje się, choć to właśnie jej dziadek zgotował nam taki podły los...
 +
- Mhm, mhm.
 +
- Kumam... Gra o Władzę, tak? Rozumiem, że nawet granice państw ustalane są tu w podobny sposób?
 +
Rodzeństwo szeptało między sobą przez chwilę, dzieląc się
 +
przemyśleniami. Dziewczynka była pod głębokim wrażeniem. Chłopak czuł, jak narasta w nim ciekawość.
 +
- Tak. To rozgrywki, w których wszyscy mogą wziąć udział.
 +
- Wszyscy?
 +
- Każdy człowiek może podać do wiadomości ogólnej swoje imię i spróbować sił w walce o tytuł króla. Jeżeli przegra, prawo do dalszego uczestnictwa w turnieju zostanie mu odebrane. Może posłużyć się dowolnymi metodami; jeśli pokona swoich przeciwników, zostanie prawowitym władcą Elkii.
 +
No proszę, proste zasady. Świetnie.
 +
- Te reguły brzmią dość banalnie. Zdają egzamin? - zdziwił się chłopak.
 +
- Jeżeli tylko obydwie strony zgodzą się co do sposobu prowadzenia rozgrywki, nikt nie będzie kwestionował ich decyzji. Muszą jedynie przestrzegać Dziesięciu Zasad. Kto komu rzuca wyzwanie? W jakiej grze? Kiedy? To bez znaczenia. Tak właśnie działa Gra o Władzę.
 +
- Nie, niezupełnie to miałem na myśli - mruknął zamyślony Sora, ponownie rozglądając się po karczmie.
 +
- Teraz już wiemy, dlaczego przegrywa - podsumowała cichutko dziewczynka.
 +
- No, bez kitu.
 +
Para wymieniła się spostrzeżeniami. Po chwili w ręku chłopaka pojawił się prostokątny obiekt. Skierował go w stronę okna i kilkakrotnie dotknął palcem jego powierzchni. Pstryk!
 +
- Hej, młody! Ich gra interesuje cię bardziej niż nasza? - Brodacz wyszczerzył się i prędkim ruchem wyłożył karty na stół. - Full. Przykro mi.
 +
Mężczyzna był w pełni przekonany o swoim zwycięstwie. Oczami wyobraźni widział już czekającą go nagrodę. Uśmiechnął się szyderczo. Chłopak wyglądał, jak gdyby nagle przypomniał sobie o rozgrywanej partyjce. Od samego początku wyraźnie go nudziła.
 +
- Hm? A, tak, przepraszam. Już, chwileczkę - Niedbale zaprezentował swoje karty.
 +
- Królewski poker?! - Oczy jego rywala omal nie wyszły mu z orbit. Chłopak zdołał skompletować najwyższy układ w grze, przez cały pojedynek zachowując kamienną twarz - T-ty! Musiałeś oszukiwać!
 +
- Mężczyzna zerwał się na równe nogi.
 +
- Ej, ej, nie bądź niegrzeczny... skąd ci to przyszło do głowy? - Chłopak także poderwał się z krzesła.
 +
- Szanse na trafienie tej figury wynoszą jeden do sześciuset pięćdziesięciu tysięcy! To praktycznie niemożliwe!
 +
- Widzisz, dziś jest mój szczęśliwy dzień. Przegrałeś, staruszku.
 +
-Nastolatek wyciągnął rękę w stronę przeciwnika. - A teraz chciałbym odebrać swoją wygraną. Tak jak się umawialiśmy.
 +
- Szlag by to... - Brzuchaty cmoknął językiem i wyciągnął portfel. Po chwili w jego ręku pojawiła się także sakiewka. -Szósta Zasada: "Każda strona, która podczas zakładu przysięga na Dziesięć Zasad, winna jest dotrzymać danego słowa". Trzymaj. To był dobry pojedynek.
 +
- Dzięki... dziaduniu - powiedział chłopak, po czym oddalił się od stolika. Dziewczynka skłoniła się brzuchatemu jegomościowi i pognała za swoim kompanem. Razem skierowali się ku drzwiom gospody.
 +
Gdy brodacz odprowadzał ich wzrokiem, tuż obok niego pojawił się inny mężczyzna, najpewniej był to jego przyjaciel.
 +
- Oho, stary! Widziałem całą grę. Naprawdę zaryzykowałeś tyle, ile miałeś przy sobie?
 +
- Daj mi spokój... jak ja teraz zapłacę rachunki?
 +
- Czekaj, czekaj, założyłeś się o wszystkie swoje oszczędności? Dosłownie wszystkie? O cholera! Co w takim razie postawił tamten koleś?
 +
- Powiedział, że jeśli wygram, będę mógł zrobić z nimi, co tylko zechcę.
 +
- C-co...
 +
- Wiem, to zbyt piękne, żeby było prawdziwe... ale to wieśniaki, myślałem, że mi się poszczęści...
 +
- Nie o to chodziło. Co wolisz?
 +
- Hę?
 +
- Jesteś homo? A może lubisz młodsze? Tak czy inaczej, nie brzmi to dobrze...
 +
- Hej, moment! Zaczekaj!
 +
- Spokojnie! Nie pisnę ani słówka twojej żonie, ale stawiasz kolejkę.
 +
- T-to nie tak! Poza tym właśnie straciłem wszystkie pieniądze!
 +
- Słuchaj... Na temat cnoty tej małej nawet nie chcę nic wiedzieć. Pomijam też fakt, że grając z tobą, ryzykowali życie. Zastanawia mnie tylko... kim oni są? I jak temu łepkowi udało się trafić królewskiego pokera?
 +
♦ ♦ ♦
 +
- Braciszku, to było nie fair.
 +
- O nie, ty też? O co chodzi?
 +
- Oszukiwałeś... To jasne jak słońce.
 +
- Oczywiście. Tak jak mówił tamten facet.
 +
Skompletowanie najwyższego układu w grze było nie lada wyczynem. Jeśli ktoś decydował się rzucić takie karty na stół, mógł równie dobrze przyznać się do kantowania.
 +
- Ósma Zasada: "Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa" - szepnął chłopak, chcąc utrwalić regułę, z którą zapoznał się przed chwilą. - Teraz jesteśmy pewni, że działa. Dopóki nas nie nakryją, gramy dalej - rzucił od niechcenia, jak gdyby właśnie przeprowadził nic nieznaczący eksperyment. Po chwili dodał: Zdobyliśmy przynajmniej trochę kasy, pójdzie na fundusz wojenny.
 +
- Wiesz cokolwiek o tutejszych pieniądzach?
 +
- A niby skąd? Ale nie martw się, wszystko rozgryzę. Wiesz, że jestem w tym dobry.
 +
Para rozmawiała bardzo cicho. Nie chcieli, by usłyszał ich brodaty mężczyzna lub jego domniemany przyjaciel. Po chwili zniknęli wewnątrz budynku.
 +
♦ ♦ ♦
 +
Podeszli do baru, nie zwracając uwagi na radosny tłum zgromadzony wokół stołu w centrum pomieszczenia. Chłopak wyciągnął portfel oraz sakiewkę i z hukiem położył je na blacie.
 +
- Więc tak, potrzebujemy pokoju dla dwóch osób. Może być jedno łóżko. Na ile nocy nas stać? - zapytał, powoli wypowiadając każde ze słów.
 +
Mężczyzna wyglądający na właściciela karczmy rzucił okiem na leżące przed nim pieniądze.
 +
- Będzie jedna. I ciepła strawa - odparł po chwili wahania.
 +
- Cha, cha, cha! - zarechotał chłopak, choć jego oczy zdradzały, że wcale nie było mu do śmiechu. - Słuchaj, jesteśmy śmiertelnie zmęczeni, dawno nie nachodziliśmy się tyle, co ostatnio. Jesteśmy na nogach od pięciu dni. Mógłbyś odpuścić sobie żarty i powiedzieć nam wreszcie, na ile nam to wystarczy?
 +
- Coś ty powiedział?
 +
- Jeżeli chcesz obrabiać wieśniaków, którzy nie znają wartości pieniądza, proszę bardzo. Dam ci tylko drobną radę: powinieneś zwrócić uwagę na to, gdzie kierujesz swój wzrok, kiedy kłamiesz. Ton głosu jest równie ważny - rzucił z uśmiechem chłopak, skupiając wzrok na gospodarzu, jak gdyby chciał przejrzeć na wylot jego najskrytsze sekrety.
 +
Mężczyzna mlasnął językiem. Na jego czole pojawiła się strużka zimnego potu. - Uch... dwie noce - odparł.
 +
- A ty znowu swoje... dobijmy targu. Dziesięć nocy z pełnym wyżywieniem, trzy razy dziennie.
 +
- Co!? To jest twoja propozycja!? Z-zrozumiałem! Trzy noce, tak? Dorzucę coś do jedzenia.
 +
- Ach tak? Zgódź się na pięć. Z jednym posiłkiem.
 +
- Co...
 +
- Przecież możesz sobie na to pozwolić. Forsa, którą zdzierasz z klientów, wpada prosto do twojej kieszeni.
 +
- Co? Czekaj, skąd...
 +
- Prowadzisz bar, wynajmujesz pokoje. To twój przybytek, prawda? Chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się, jaki jesteś obrotny? - Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Grał nieczysto.
 +
- Wyglądasz na niewinnego, ale jesteś bardzo przebiegły, dzieciaku. Co powiesz na cztery noce z pełnym wyżywieniem?
 +
- Stoi. Interesy z tobą to prawdziwa przyjemność. - Chłopak uśmiechnął się szeroko i wziął od właściciela klucz do pokoju.
 +
- Drugie piętro, ostatni pokój po lewej. Ach, właśnie... jak godność?
 +
- spytał markotnie karczmarz, sięgając po księgę gości.
 +
- Mmm... zostaw puste miejsce - odparł Sora, machając zawieszonym na palcu kluczem. Poklepał po plecach swoją siostrę, zapatrzoną na bawiących się przy stole ludzi. - Hej, załatwiłem nam pokój na cztery noce. Możesz zacząć wychwalać swojego genialnego bra... Hm? Co jest?
 +
Dziewczynka wpatrywała się w rudą Stephanie... jakoś tak... Grymas niezadowolenia nie znikał z jej twarzy. Aż dziw brał, że Stephanie Dola wciąż miała nadzieję na zwycięstwo.
 +
- Ona... dostanie wciry.
 +
- Całkiem prawdopodobne. Co z tego?
 +
Z takim nastawieniem nie ma szans na wygraną. Jak może tak otwarcie okazywać swoje emocje? Staruch miał rację, członkowie rodziny królewskiej naprawdę nie grzeszą rozumem - pomyślał chłopak. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę chciała przekazać mu Shiro.
 +
- Ach. Teraz rozumiem... to straszne... - mruknął, spoglądając na czarnowłosą.
 +
- Mmm.
 +
- Ludzie robią tu naprawdę niezłe przekręty. Imponujące, przyznaję...
 +
- Onieśmielony, braciszku? - słysząc te słowa, Sora spoważniał nagle.
 +
- Nie gadaj głupot! - odciął się natychmiast. - Nie chodzi o to, w jaki sposób oszukujesz. Liczy się skuteczność.
 +
- Myślisz, że dałbyś sobie radę?
 +
- Chyba naprawdę znaleźliśmy się w jakimś świecie rodem z gier fantasy. - powiedział Sora i ruszył w stronę schodów prowadzących na trzecie piętro nie zwracając uwagi na siostrę. - Nadal jakoś to do mnie nie dociera. Wszystko wokół wydaje się dziwnie znajome... Może rzeczywiście spędzałem zbyt wiele czasu przed komputerem?
 +
- Wybacz, głupio zapytałam.. - przeprosiła Shiro. Dokładnie. Nikt nie zdoła pokonać "[ ]".
 +
Gdy mijali stół, przy którym w najlepsze trwał karciany pojedynek, nie wiedzieć czemu, Sora skierował się ku Stepha... tej rudej.
 +
- Wasza wysokość zdaje sobie sprawę, że rywalka oszukuje? - wyszeptał, jakby od niechcenia, wprost do jej ucha.
 +
- Co? - wytrzeszczyła niebieskie oczy. Ich kolor kontrastował z włosami.
 +
Pokonując stopień za stopniem, chłopak czuł na plecach jej zdumione spojrzenie. Ani on, ani jego siostra nie obejrzeli się za siebie. W milczeniu udali się do wynajętego pokoju.
 +
♦ ♦ ♦
 +
Przekręcił klucz w wyrobionym, zardzewiałym zamku. Otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było niewielkich rozmiarów i przypominało jedną z tych lichych, drewnianych izdebek, które miał okazję widywać w Oblivionie albo Skyrimie. Gdy przestąpili próg, podłoga zaskrzypiała pod ich stopami. Pokój miał tylko jedno okno. Stało w nim też tylko jedno proste łóżko. W rogu zobaczyli parę rozpadających się krzeseł i marną imitację stołu. Wyposażenie nie mogło być gorsze.
 +
Rodzeństwo zamknęło za sobą drzwi. Mogli nareszcie ściągnąć kaptury. Sora - nastolatek o czarnych, rozczochranych włosach, w trampkach, dżinsach i koszulce z krótkim rękawem. Shiro - malutka, młodziutka dziewczyna z burzą niesfornych, śnieżnobiałych włosów przysłaniających jej czerwone oczy. Miała na sobie marynarski mundurek.
 +
Nie chcąc wyróżniać się w tłumie, zdobyli wcześniej tutejsze ubrania. Chłopak z ulgą zrzucił z siebie pelerynę i wskoczył na łóżko. Wyciągnął z kieszeni komórkę i odhaczył w menedżerze zadań.
 +
- Cel: znaleźć lokum... Zrealizowany, co nie? Mogę uznać za załatwione, prawda? - upewnił się.
 +
- Mhm, myślę, że możesz.
 +
- Ach, ale jestem zmęęęęęczooonyyy... - poskarżył się siostrze. Wcześniej powstrzymywał się od marudzenia, jednak teraz, kiedy już zaczął, narzekaniom nie było końca. - Niemożliwe! Wychodzę z domu po tak długim czasie i od razu każą mi tyle chodzić? Co to ma być, do jasnej cholery?
 +
Otworzył okno i rozejrzał się dokoła. W oddali, ledwo widoczny, majaczył klif, na którym wylądowali.
 +
- Jeżeli naprawdę się czegoś chce, można znaleźć sposób, by to osiągnąć.
 +
- Jestem pewien, że do zrobienia czegoś potrzebna jest też odrobina motywacji. To sformułowanie chyba lepiej obrazuje naszą sytuację, co?
 +
- podsumował ponuro. Shiro skinęła głową. - Ależ byłem zdziwiony, że udało mi się aż tyle przejść. Myślałem, że mam o wiele słabsze nogi.
 +
- Pewnie wyrobiły ci się od grania.
 +
- Tak, masz rację! Nigdy nie sądziłem, że przydadzą mi się do czegoś innego!
 +
- Ani... ja...
 +
Mimo że dobry humor zdawał się ich nie opuszczać, nie mieli już sity na dalsze dyskusje. Shiro staniała się na nogach, oczy miała na wpół przymknięte. Położyła się tuż obok brata. Jej ciężki oddech zdradzał, że była wycieńczona. Nic w tym dziwnego. Była co prawda geniuszem, lecz wciąż miała zaledwie jedenaście lat. Zarwała pięć nocy pod rząd i rozegrała wymagającą partię szachów. Jakby tego było mato, później czekała ją mordercza wędrówka, podczas której nie powiedziała ani słowa. W jej trakcie zemdlała parokrotnie oraz kilka razy była niesiona przez brata, jednak już sam fakt, że przebyta tak ogromny dystans, graniczył z cudem. Sora, nie chcąc jeszcze bardziej deprymować dziewczynki, obiecał sobie nie narzekać przez cały marsz, który nawet dla niego okazał się niesłychanie wyczerpujący.
 +
- Świetnie sobie poradziłaś. Dobra robota, siostrzyczko. Jestem z ciebie dumny - powiedział, głaszcząc ją po głowie.
 +
- Mhm, mamy... miejsce do spania.
 +
- Ta, nie miałem pojęcia, co z nami będzie, kiedy zaatakowali nas tamci bandyci.
 +
Sora cofnął się w myślach o kilka godzin. Do ich pierwszych chwil w nowej rzeczywistości.
 +
♦ ♦ ♦
 +
- No dobra, co robimy? - zapytał chłopak.
 +
Zagubiona Shiro jedynie pokręciła głową. Właśnie odzyskali świadomość po tym, jak zemdleli drugi raz z rzędu.
 +
Wykończony Sora przeklinał na czym świat stoi, wrzeszcząc wniebogłosy. Jego zdezorientowana siostra głośno wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze. Choć byli bardzo zmęczeni, ostatecznie udało im się odzyskać panowanie nad sobą. Nie mieli sity, by dłużej przejmować się tą niezrozumiałą sytuacją.
 +
Oddalili się od klifu i przysiedli na skraju drogi, która nie była nawet wybrukowana.
 +
- Braciszku, dlaczego akurat tutaj?
 +
- Wiesz, widywałem takie trakty w RPG-ach. A nuż ktoś będzie tędy przechodził? - Sora nie miał bladego pojęcia, na ile w tym świecie przyda mu się wiedza zdobyta w grach komputerowych. Tak czy inaczej...
 +
- Najwyższa pora, żebyśmy dokładnie sprawdzili, co mamy przy sobie.
 +
Chłopak miał wrażenie, że tak właśnie robili bohaterowie powieści przygodowych. Rodzeństwo w mig zaczęto opróżniać kieszenie:
 +
- dwa smartfony,
 +
- dwie przenośne konsolki DSP,
 +
- dwa power banki,
 +
- dwie ładowarki słoneczne oraz jeden rozgałęziony kabel pozwalający na zasilanie kilku urządzeń jednocześnie. Ostatnią rzeczą, jaką mieli przy sobie, był trzymany przez Shiro tablet. Z pewnością nie był to ekwipunek, który pozwoliłby im długo przetrwać. Wszystkie sprzęty służyły im przecież wyłącznie do rozrywki. Nie rozstawali się z nimi na krok, by móc grać wszędzie: w ubikacji, wannie czy też podczas przerwy w dostawie prądu. Mieli poważne wątpliwości, czy którykolwiek z nich okaże się choć trochę przydatny.
 +
- Cóż, zakładam, że w światach fantasy nie działają sieci komórkowe
 +
- powiedział Sora, zerkając na telefon. Brak zasięgu.
 +
Niemniej jednak flesz wbudowanego w smartfon aparatu mógł wieczorem posłużyć im za latarkę. Co więcej, mogli dokumentować wszystko wokół nich przy pomocy zdjęć. Choć aplikacja z mapami nie działała, wciąż mógł używać komórki jako kompasu. Cieszył się z faktu, że mieli dostęp do tak niezwykle przydatnej technologii.
 +
- Wyłączmy na razie twój telefon i tablet. Podładujmy je trochę, póki wciąż świeci słońce. Zgrałem kilka książek, których używałem przy quizach. W ostateczności sięgniemy po jakiś poradnik przetrwania
 +
- zakomenderował chłopak.
 +
- Roger! - Shiro posłusznie wyłączyła obydwa urządzenia i podpięta je do ładowarki.
 +
Dziewczynka z doświadczenia wiedziała, że w trudnych chwilach najlepiej było słuchać starszego brata. Przynajmniej mogli wykorzystać moc nauki (to jest jego telefonu) przy wytyczeniu kierunków. Wyglądało to, jakby utknęli na nieznanych wodach, mając do dyspozycji wyłącznie busolę i ani jednej mapy.
 +
Siedzieli tak, ściskając w rękach najnowocześniejsze zdobycze techniki. Nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
 +
- Hę?
 +
Na drodze zauważyli kilku mężczyzn zmierzających w ich kierunku.
 +
- Ha! Popatrz tylko, miałem nosa! Warto było grać w te wszystkie RPG-i!
 +
- Braciszku, oni są jacyś... dziwni.
 +
Po chwili grupka przyspieszyła kroku i otoczyła dwójkę szerokim kołem. Byli odziani w zielone, niekrępujące ruchów ubrania i lekkie, idealne do biegania buty.
 +
- Jasna cholera! To bandyci! - powiedział Sora, machinalnie wywracając oczami.
 +
Pierwsze osoby, które spotykamy na drodze. "Cześć, jesteśmy oprychami z innego świata!"
 +
Każdy z nich wyglądał nieprzyjemnie, jak encyklopedyczny przykład zbira. Chłopak miał coraz większą ochotę przeklinać los. Patrząc na nich, czuł narastające poczucie zagrożenia. Stanął przed siostrą, chroniąc ją własnym ciałem.
 +
- Che, che! Jeżeli chcecie tędy przejść... musicie z nami zagrać
 +
- powiedział jeden z facetów.
 +
Sora i Shiro spojrzeli na siebie zszokowani. Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewali.
 +
- Ach, no tak! Tamten młody mówił przecież, że wszystko tu rozwiązywane jest za pomocą gier.
 +
- To są tutejsi rozbójnicy?
 +
Zdali sobie sprawę, że w ich rzeczywistości złoczyńcy byli dużo bardziej przerażający. Widok tych tutaj wręcz wypełniał serca radością. Nie potrafili powstrzymać śmiechu.
 +
- Ej, z czego tak rżycie!? Dopóki nie podejmiecie wyzwania, nigdzie się stąd nie ruszycie! - krzyknęli bandyci, nie rozumiejąc, co tak bardzo rozśmieszyło dwoje nastolatków.
 +
- Dobra. Zagramy przeciw jednemu z nich. - Rodzeństwo naradzało się po cichu. - Oszukujemy i zgarniamy wszystko, co mają przy sobie, tak?
 +
- Brzmi... idealnie. - Sora dwukrotnie klasnął w dłonie i zwrócił się do bandytów: Okej! Zmierzmy się. Z góry uprzedzam, nie mamy niczego wartościowego.
 +
- Dobra, nie szkodzi. W takim...
 +
- Jeżeli przegramy - chłopak wszedł w słowo jednemu z bandziorów
 +
- zrobisz z nami, co tylko chcesz. Możesz nas sprzedać. Cokolwiek postanowisz.
 +
- Hę? - Opryszek był wyraźnie zaskoczony ofertą.
 +
-Ale jeśli wygramy... - Sora posłał mu chłodny uśmiech -wskażesz nam drogę do najbliższego miasta. Dwójka twoich kompas mów odda nam swoje ubrania. Wiesz, ciuchy z innego świata będą wyróżniały się w tłumie. Ach, jeszcze jedna sprawa. Opowiecie imam wszystko o zasadach obowiązujących w tym świecie.
 +
Sora był genialnym strategiem, który potrafił przystosować
 +
do każdej sytuacji. Negocjując warunki, z góry założył, że wygrana należy do niego.
 +
♦ ♦ ♦
 +
Wrócił myślami do rzeczywistości.
 +
Dziesięć Zasad, hm? Shiro, zapamiętałaś wszystkie?
 +
- Mhm, to bardzo... ciekawe zasady. - Zaspana dziewczynka kiwnęła głową.
 +
Bandyci, którzy przegrali z kretesem, wyjaśnili im panujące tutaj reguły. Sora zapisał je wszystkie na swoim smartfonie. Wyciągnął go i zaczął czytać notatki.
 +
Wszystko wskazywało na to, że Dziesięć Zasad było obowiązującymi tu świętymi prawami ustanowionymi przez Najwyższego Boga. Dziewczynka w mig zapamiętała ich treść, lecz chłopak musiał jeszcze raz zerknąć na sporządzone zapiski:
 +
1. Wszelkie zabójstwa, wojny i rabunki są zakazane.
 +
2. Wszelkie spory rozstrzyga się poprzez grę.
 +
3. Przed grą obie strony muszą postawić coś o równej wartości.
 +
4. W przypadku braku zastrzeżeń co do punktu trzeciego, zasady gry i przedmiot zakładu są dowolne.
 +
5. Strona wyzwana ma prawo do wyboru gry i wyznaczenia jej zasad.
 +
6. W przypadku przysięgi na Dziesięć Zasad, warunki zakładu muszą zostać spełnione.
 +
7. W grach zespołowych należy wyznaczać przedstawicieli drużyn.
 +
8. Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa.
 +
9. Powyższe zasady, są absolutne.
 +
Dziesiąta Zasada brzmiała: "Grajmy i bawmy się dobrze!".
 +
♦ ♦ ♦
 +
- Myślałem, że lista skończy się na dziewiątym punkcie. Niemniej jest ich dziesięć...
 +
Ostatnia reguła paradoksalnie sprawiała wrażenie mniej ważnej od pozostałych. Można było odnieść wrażenie, że przyjemność płynąca ze wspólnej gry była zupełnie nieistotna. Ten slogan zdawał się mówić: "Frajda? Możecie sobie pomarzyć".
 +
Spoglądając na te pełne ironii zasady, Sora widział przed oczami twarz tutejszego Boga. Nie ulegało wątpliwości, że jeśli ktoś tu dobrze się bawił, to właśnie on.
 +
- Ten dzieciak, który nas tutaj ściągnął... jeżeli naprawdę jest lokalnym bóstwem, jest całkiem spoko. - Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem i odłożył telefon.
 +
Położył się na łóżku i pogrążył w zadumie. Zmęczenie szybko wzięło nad nim górę. W mgnieniu oka mgła spowiła jego umysł, rozpraszając myśli.
 +
- To chyba normalne, nie? Po tylu zarwanych nocach... - Mhm...
 +
- mruknęła Shiro.
 +
Przemęczona dziewczynka położyła rękę na ramieniu brata. Jej twarz, zazwyczaj przykryta grzywką, wyglądała jak dzieło sztuki. Teraz była biała niczym porcelana. Dziewczynka do złudzenia przypominająca lalkę. Sora i Shiro - dwoje kompletnie niepodobnych do siebie nastolatków. Fakt, że byli rodzeństwem, wydawał się kiepskim dowcipem.
 +
- Ciągle ci powtarzam, żebyś się czymś przykrywała. Może zarzucisz na siebie przynajmniej jakiś koc... Przeziębisz się - upomniał siostrę chłopak.
 +
- Mmm... przykryj mnie - poprosiła słabym głosem. Zawahał się przez chwilę, czując stęchłą woń starej tkaniny. Cóż, lepsze to niż nic.
 +
Dobra, co teraz? Co robić? - zastanowił się, zerkając na przysypiającą Shiro. Wyciągnął komórkę. Raz po raz naciskał palcem na ekran, sprawdzając zainstalowane na niej aplikacje. A nuż któraś okaże się tu przydatna?
 +
W powieściach ludzie próbują najpierw znaleźć sposób na to, jak wrócić do swojej rzeczywistości, tam...
 +
Gdzie zostali odrzuceni przez swoich rodziców.
 +
Gdzie społeczeństwo nie akceptowało jego siostry.
 +
Gdzie on sam nie potrafił funkcjonować pośród innych ludzi. Gdzie czuł się dobrze wyłącznie przed ekranem swojego
 +
komputera.
 +
- Nie czaję, dlaczego bohaterowie książek, którzy trafiają do innego świata, za wszelką cenę starają się wrócić do domu? - powiedział na głos Sora, choć doskonale wiedział, że Shiro zdążyła już zasnąć. Jak można się było spodziewać, nie doczekał się odpowiedzi.
 +
Myślał, co powinni zrobić po czterech dniach spędzonych w gospodzie. Próbował się skupić, lecz po chwili przegrał z potwornym zmęczeniem i pogrążył się we śnie.
 +
♦ ♦ ♦
 +
*Puk!*Puk!*
 +
Delikatne stukanie do drzwi wystarczyło, by obudzić Sorę. Był jednym wielkim kłębkiem nerwów, odkąd tylko zjawili się w tym nieznanym miejscu. Choć brak snu dawał mu się we znaki do tego stopnia, że miał ochotę krzyczeć, zdołał się jednak opanować. Chwilę później jego mózg działał już na pełnych obrotach.
 +
- Mmm... - mamrotała przez sen Shiro.
 +
Chłopak nie posiadał się ze zdumienia, to nie pasowało do jego siostry. Wciąż smacznie spała, uczepiona jego ramienia, strużka śliny ściekała po jej brodzie. Sora patrzył z zazdrością na drzemiącą dziewczynkę, jej widok pozwolił mu się nieco uspokoić.
 +
- No jasne! Jakby się zastanowić, zabójstwa i kradzieże są tu przecież zakazane.
 +
To znaczyło, że nie musieli przejmować się zagrożeniami, które wydawały się naturalne w świecie takim jak ten. Jeżeli zrozumieliby... nie, rozumieli to na pewno. Uśmiechnął się triumfalnie, znów spoglądając na drzemiącą Shiro, która prędko zaadoptowała się do tutejszych warunków.
 +
- Nigdy nie dorównam twojemu geniuszowi, to pewne... *Pukl*Pukl*Puk!*
 +
- Już, już! Kto tam? - spytał chłopak, gdy ktoś ponownie po cichu zastukał do drzwi.
 +
- Nazywam się Stephanie Dola, mogę zająć chwilkę? Chciałabym, żebyś wyjaśnił mi to, o czym mówiłeś po południu.
 +
Stephanie... och. Sora chwycił smartfon i rzucił okiem na zrobione dzień wcześniej zdjęcie. Dostojna młoda kobieta o płomiennych włosach i niebieskich oczach. Tak, widział ją na dole. Była jedną z tych osób, które brały udział w turnieju o władzę nad królestwem.
 +
- W porządku, już idę.
 +
- Mmm...
 +
- Siostrzyczko, cieszę się, że tak wiele dla ciebie znaczę, ale puść moją rękę. W ten sposób nigdzie się nie ruszę.
 +
- Hmm? - Shiro, która wciąż przysypiała, wreszcie rozluźniła chwyt.
 +
Sora podniósł się ociężale i ruszył po skrzypiącej podłodze w stronę drzwi. Stojąca na korytarzu Stephanie w ogóle nie przypominała dziewczyny, którą zapamiętał ze zdjęcia. Wyglądała jak siedem nieszczęść.
 +
- Pozwolisz, żebym weszła do środka?
 +
- Eee, pewnie, wejdź - zgodził się i wpuścił rudowłosą do ciasnego pokoju.
 +
Zaproponował jej krzesło przy stole, po czym zajął miejsce na łóżku, tuż obok siostry. Gdy ta nareszcie zdołała usiąść, chwiała się na wszystkie strony. Była na wpół przytomna.
 +
- Co to miało znaczyć? - Dola odezwała się jako pierwsza.
 +
- To? Ach, to nie tak. Nic z tych rzeczy. Jesteśmy rodzeństwem.
 +
- Braciszku, odrzuciłeś mnie...
 +
Poprawka.
 +
"Na wpół przytomna" nie było właściwym określeniem. W osiemdziesięciu procentach jeszcze spała. Żeby nie opaść na łóżko, oparła się plecami o brata.
 +
- Uch, nie, nie odrzuciłem. Jestem Sora. Nigdy nie miałem dziewczyny, ale chętnie jakąś przygarnę! - Chłopak nie znał panujących tu obyczajów, dlatego też postanowił się wytłumaczyć. Na wszelki wypadek.
 +
- To mnie nie interesuje. - Stephanie, choć wyraźnie zmieszana, kontynuowała nieśmiało. - Pytałam o to, co powiedziałeś mi po południu...
 +
Popołudnie, popołudnie. Sora nie miał pojęcia, o czym ona mogła mówić. Zastanawiał się, która mogła być godzina. Było ciemno. Spojrzał na telefon. Minęły zaledwie cztery godziny, odkąd położył się do łóżka. Nic dziwnego, że wciąż był bardzo zmęczony.
 +
- Kiedy mnie mijałeś, powiedziałeś, że moja rywalka robi mnie w balona.
 +
- Pewnie... przegrałaś? - mruknęła Shiro. Wciąż miała przymknięte oczy i mamrotała coś pod nosem, lecz musiała być już w pełni świadoma.
 +
Komentarz dziewczyny sprawił, że Dola straciła panowanie nad sobą.
 +
- Masz rację! Tak! Przegrałam! I co teraz?! Wszystko stracone!
 +
- wrzeszczała, zerwawszy się na równe nogi.
 +
- Jestem niewyspany i pęka mi głowa. Czy mogłabyś, proszę, mówić ciszej? - Sora zatkał sobie uszy.
 +
- Skoro wiedziałeś, że oszukuje, mogłeś powiedzieć mi, w jaki sposób!
 +
- Rozwścieczona dziewczyna grzmotnęła torebką o stół, zupełnie ignorując jego prośbę. Nie przestawała krzyczeć. - Wygrałabym, gdyby jej przekręty wyszły na jaw!
 +
- Uff... no tak, Ósma Zasada: "Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa". - Chłopak przypomniał sobie jedną z zasad, które czytał na smartfonie przed snem. Innymi słowy - każdy mógł kantować dopóty, dopóki nie został nakryty. Słuszność swoich podejrzeń trzeba było jednak udowodnić.
 +
- Dzięki, przez ciebie przegrałam! Nie mam już szans na zdobycie korony!
 +
- Podsumowując... Przegrałaś, jesteś wkurzona i przyszłaś... żeby się wyżyć? - mruknęła ospale Shiro.
 +
Trafiła w sedno. Stephanie zazgrzytała zębami.
 +
- Moja droga, opanuj się. Niepotrzebnie dolewasz oliwy do ognia. Tylko udajesz, że przysypiasz, co?
 +
- Ja... jak? Skąd wiedziałeś?
 +
- Rozbudziłaś się, kiedy powiedziałem, że szukam dziewczyny... Nie mamy tu żadnych przyjaciół, powinniśmy być, wiesz, mili dla... - Sora urwał nagle. Wpadł na pewien pomysł.
 +
Shiro nie pisnęła już ani słówka, widząc, jak wyraz twarzy jej brata zmienia się w okamgnieniu.
 +
- Myślę, że moja siostra ma rację - powiedział. Sprawiał wrażenie, jak gdyby w ciągu kilku sekund stał się zupełnie innym człowiekiem. - I tak wszyscy wiemy, że ludzie z góry skazani są na porażkę.
 +
- Co mówiłeś? - wycedziła Dola przez zaciśnięte zęby.
 +
Sora nie odpowiedział. Bezceremonialnie taksował ją spojrzeniem. Wyglądała bardzo ponętnie. Nosiła rozkloszowaną sukienkę ozdobioną mnóstwem falbanek, która odsłaniała sporą część jej ciała; takiego stroju z pewnością nie powstydziłaby się żadna księżniczka. Chłopak pożerał ją wzrokiem.
 +
- Przeciwniczka wyrolowała cię bez najmniejszego problemu, po czym przychodzisz tutaj wyżyć się na mnie... - Chłopak uważnie dobierał słowa tak, by jak najskuteczniej rozsierdzić dziewczynę. - Irytują cię komentarze dziecka. Ba, otwarcie okazujesz swoje emocje. Działasz zbyt pochopnie. Jeżeli naprawdę jesteś krewniaczką byłego władcy, jeżeli tak zachowuje się rodzina królewska, to nie dziwię się, dlaczego ludzie ciągle przegrywają.
 +
Sora obrzucił Stephanie pogardliwym spojrzeniem, jakby patrzył na jakieś niezbyt inteligentne zwierzę. Nastolatka, trzęsąc się ze zdenerwowania, spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami. Cofnij... to...
 +
- Cha, cha! Niby czemu?
 +
- O mnie możesz mówić, co tylko ślina ci na język przyniesie, ale nie pozwolę, żebyś obrażał moich krewnych! - Dola gotowała się ze złości.
 +
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zbyt ją machnięciem ręki.
 +
- Nie zauważyłaś, że rywalka wpuszcza cię w maliny, bo grałaś defensywnie. Bałaś się podjąć ryzyko, licząc na łatwe zwycięstwo. Ludzie twojego pokroju zawsze koncentrują się tylko na sobie i nie mają czasu, by choć na chwilkę zerknąć na swojego przeciwnika. - Sora roześmiał się szyderczo, po czym kontynuował: - Jesteś prosta i ograniczona. Szybko się wpieniasz i nie potrafisz utrzymać swojego gniewu na wodzy. Naprawdę myślałaś, że masz jakiekolwiek szanse?
 +
- Mógłbyś zamknąć się w końcu i dać mi coś powiedzieć!?
 +
- Dola rzuciła się w jego stronę.
 +
- Zmierzmy się, okej? - wypalił nagle Sora, na co Dola stanęła jak wryta.
 +
- Eee, ach... co? - Była zdezorientowana, lecz postanowiła wysłuchać go do końca.
 +
- Przecież wyrażam się jasno. Spróbujmy czegoś prostego. Może papier, kamień, nożyce? Znasz tę grę?
 +
- Kamień, papier... Oczywiście. Jasne, że ją znam. - Dobrze. Cieszę się, że też ją tu macie. Aha, jeszcze jedno.
 +
- Chłopak uniósł wskazujący palec i zaczął powoli tłumaczyć
 +
- Przyjmiemy nieco inne zasady, zgoda? Ja będę wystawiał jedynie papier.
 +
- Hę?
 +
- Jeżeli pokażę cokolwiek innego, przegrywam. Pamiętaj jednak, że jeśli cię wtedy pokonam, razem poniesiemy porażkę. Zremisujemy. Jeżeli razem damy papier, wygrywasz ty.
 +
Przegra, jeśli pokaże coś innego niż papier? Co on wygaduje? Stephanie nie do końca rozumiała słowa chłopaka. Postanowiła być nieco bardziej uważna.
 +
- O co gramy?
 +
Sora wyszczerzył się szeroko. Cieszył się, że dziewczyna od razu przeszła do rzeczy.
 +
- Jeżeli uda ci się zwyciężyć, zrobię wszystko, o co tylko poprosisz
 +
- zaczął - Opowiem o triku, jaki zastosowała twoja rywalka, dam ci kilka rad na ich temat, cokolwiek. Mogę nawet umrzeć za to, że obraziłem twojego głupiego dziadka.
 +
- Ty...
 +
- Jeśli wygram, zrobisz to samo dla mnie. Spełnisz moje życzenie. - Sora wyglądał na zadowolonego z siebie. Na jego poważnej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. - Stawiam na szali swoje życie - kontynuował zimnym, niemiłym, wulgarnym wręcz tonem. - Jestem przekonany, że jesteś w stanie zrobić to samo, co? Chyba, że się mylę?
 +
Stephanie, choć wściekła do granic możliwości, zdołała zapanować nad emocjami.
 +
- A jeśli zremisujemy? - zapytała ostrożnie.
 +
- Zdradzę ci, w jaki sposób cię oszukano. W zamian za to.. - Sora całkowicie zmienił swoje nastawienie i zaczął wdzięczyć się do dziewczyny. Podrapał się po głowie, udając zakłopotanego.
 +
- Wyświadczyłabyś mi drobną przysługę? Na razi( jakoś sobie radzimy, ale po czterech dniach będziemy musieli opuścić to miejsce. Mówiąc szczerze, nie mamy ani jedzenia ani lokum. Nie bardzo wiemy, co dalej począć...
 +
- Rozumiem, że chodzi o zapewnienie wam schronienia, tak'
 +
Chłopak jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.
 +
Wygląda na to, że szuka po prostu darmowego zakwaterowania.
 +
- To jak będzie? Odpuszczasz?
 +
- Wciąż możesz zrezygnować. Poznanie sekretu twojej przeciwniczki nic ci już nie da, straciłaś przecież szansę na zdobycie władzy, czyż nie? Nie lubisz kusić losu, to widać. Jeżeli boisz się takiego wyzwania, zawsze możesz się wycofać. Mnie tam bez różnicy - chłopak próbował jeszcze bardziej rozjuszyć rudowłosą.
 +
- Rozumiem! Jestem gotowa! Aschente! - choć Sora wyraźnie ją prowokował, Dola podjęta wyzwanie.
 +
Aschente było słowem przysięgi - wypowiadająca je osoba ślubowała tym samym, że w imię Najwyższego Boga będzie przestrzegać podczas rozgrywki wszystkich Dziesięciu Zasad.
 +
- Okej, to ja też... Aschente - rzucił od niechcenia chłopak, uśmiechając się od ucha do ucha.
 +
Myśli Stephanie galopowały jak szalone.
 +
Powiedział, że będzie używał tylko papieru, tak? Spodziewa się, że pokażę nożyce? Warunki, które zaproponował, zdradziły jego intencje. Chce zremisować, nie może przecież wygrać. Potrzebuje jedynie dachu nad głową - zakładam, że w rzeczywistości nie ma nawet pojęcia, w jaki sposób mnie oszukano. Jestem tego pewna. Przegra, jeśli nie wystawi papieru. Jak zatem prezentują się moje szanse? Kamień: dwie możliwe wygrane i jedna przegrana. Nożyce: dwie wygrane i remis. Papier: jedna wygrana, dwa razy remis.
 +
Może wystawić tylko papier. Jeżeli bezmyślnie będę używała wyłącznie nożyc, on pokaże kamień. Będzie ze mnie drwił: "Wszystko idzie jak z płatka, gratuluję naiwności, głupia". Jeśli zaś dam papier, doprowadzę do remisu. Dokładnie tak, jak tego chciał. Wydaje mu się, że nie wystawię kamienia, bo oznaczałoby to moją porażkę, tak? Próbuje zrobić ze mnie idiotkę! Przy kamieniu i nożycach prawdopodobieństwo mojej wygranej wynosi dwa do jednego. Nie, nie pozwolę, żeby mnie wyrolował! Nie dam mu zremisować!
 +
Dola przeszyła wzrokiem swojego przeciwnika i przełknęła głośno ślinę. Nie dlatego, że stawała w szranki z odważnym i nieco aroganckim młodym mężczyzną, lecz z powodu jego delikatnego, chłodnego uśmiechu. Sora sprawiał wrażenie, jak gdyby z góry założył, że zwycięży. Patrząc na niego, rozgorączkowana dziewczyna po raz kolejny poczuła, jak zalewa ją zimny pot.
 +
Tylko spokojnie. Skup się. Nazwał cię impulsywną, prostą i ograniczoną. Musisz się opanować, inaczej jedynie udowodnisz mu, że miał rację.
 +
- Stephanie zganiła się w myślach. Po chwili w pełni zrozumiała swoje położenie.
 +
No jasne! To oczywiste. Nie ma innego wyboru! Musi pokazywać jedynie papier, tak jak zadeklarował. Nie wygra, jeśli wystawi cokolwiek innego. Bez względu na mój ruch, będzie używał tylko tej jednej figury... Oznacza to, że jeśli mu się poszczęści, zwycięży. A jeśli uda mu się zremisować, tak czy inaczej wszystko pójdzie po jego myśli! Może również przegrać, i to bez względu na to, co pokaże!
 +
- To jak, zaczynamy? - zapytał Sora, ciesząc się tak, jak gdyby już zdołał pokonać dziewczynę.
 +
- Jasne. Cały czas na ciebie czekam. Jesteś gotów, by zagrać, przestrzegając Dziesięciu Zasad? - odpowiedziała równie pewna siebie Stephanie.
 +
Rozszyfrowałam cię! Nie wstydź się, możesz szlochać i wyć! Dam ci popalić!
 +
- Dobra, jedziemy! Uważaj! Raz, dwa, trzy!
 +
Dziewczyna wyprostowała dwa palce - nożyce.
 +
- C-co? - spojrzała szeroko otwartymi oczami na rękę młodzieńca. Kamień - Co takiego? Skąd mogłeś... jak?
 +
- Dobra robota. Naiwnie nie użyłaś kamienia. Wciąż jednak musisz się sporo nauczyć - rzekł ozięble Sora. Spoważniał nagle, a drwiący uśmieszek całkowicie znikł z jego twarzy. Przez chwilę wiercił się w łóżku, szukając wygodniejszej pozycji. - Prowokowałem cię. Liczyłem, że go pokażesz, i prawie to zrobiłaś. Tylko wtedy mogłabyś przegrać.
 +
- Zwiodła cię moja opanowana mina. Zrozumiałaś, że zwyciężę, tylko gdy wystawię papier.
 +
- Co? - Dola pojęła, że chłopak zdołał odgadnąć jej zamiary. Wszystko to było jedynie... popisem jego aktorskich umiejętności?
 +
- Co więcej, jeśli chciałaś znaleźć na mnie sposób, powinnaś pokazać papier... Nie dość, że zniweczyłabyś moją jedyną szansę na wygraną, to prawdopodobieństwo, że mnie pokonasz, wzrosłoby dwukrotnie.
 +
Przejrzał ją na wylot. Nie, dobrze to wszystko zaplanował.
 +
- Uch... - Stephanie zagryzła wargi, przykucnęła i podparła się rękoma.
 +
Sora był przekonany, że jego przeciwniczka zdoła nad sobą zapanować. Co więcej, wiedział doskonale, że nie zadowoliłaby się remisem. Nie musiał mówić już nic więcej. Rudowłosa pojęła, że wszystko to było przyczyną porażki, jaką poniosła wcześniej po południu.
 +
- W tym pojedynku od początku był tylko jeden zwycięzca -ja - dodał chłopak.
 +
- Wiem. Chciałeś zremisować. W porządku, pomogę wam znaleźć pokój... - odparła zrezygnowana.
 +
- Moment, zaczekaj chwilę. Źle mnie zrozumiałaś.
 +
- Słucham?
 +
- Wróćmy do tego, co mówiłem wcześniej, dobrze? "Wyświadczyłabyś mi drobną przysługę? Na razie jakoś sobie radzimy, ale po czterech dniach będziemy musieli opuścić to miejsce. Mówiąc szczerze, nie mamy ani jedzenia, ani lokum. Nie bardzo wiemy, co dalej począć..." Moje pytanie brzmi. czy w swojej wypowiedzi sprecyzowałem, co dokładnie miałabyś dla mnie zrobić?
 +
- Co takiego!? - krzyknęła spanikowana dziewczyna, błyskawicznie podnosząc się z podłogi. - Przecież upewniałam się, że chodzi o lokum!
 +
- W tym rzecz. Nie przypominam sobie, żebym przytaknął.
 +
Dola z całych sit spróbowała odtworzyć w pamięci przebieg rozmowy sprzed kilkunastu minut. Nie mieli dachu nad głową ani jedzenia. Byli zagubieni i nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Tak, wszystkie te słowa miały jedynie odwrócić jej uwagę.
 +
Sora, ten gość... nie odpowiedział jednoznacznie na pytanie. Stał jedynie, szczerząc się do dziewczyny.
 +
Stephanie była przekonana, że chodziło mu jedynie o miejsce do spania.
 +
- A... Aaa...
 +
- No, nareszcie zrozumiałaś! A teraz posłuchaj mnie uważnie. Moja prośba brzmi... - Chłopak wymierzył palcem w Stephanie, posyłając jej najszerszy ze swoich uśmiechów. - Zakochaj się we mnie!
 +
♦ ♦ ♦
 +
Zapadła długa cisza.
 +
Przerwała ją dopiero Shiro, która do tej pory w milczeniu obserwowała całą scenę.
 +
- Eee, braciszku?
 +
- Cha, cha, cha! Co się stało? Zaniemówiłaś z wrażenia? Nieźle to wszystko wykoncypowałem, nie? - choć jego siostra nie do końca odnajdywała się w sytuacji, Sora był z siebie nad wyraz dumny.
 +
Szósta Zasada mówiła: "W przypadku przysięgi na Dziesięć Zasad, warunki zakładu muszą zostać spełnione". Ponadto, jak nakazywała zasada dziewiąta z nich, złamanie którejkolwiek z reguł oznaczałoby sprowadzenie na siebie boskiego gniewu. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, każdy gracz, nawet jeżeli było to wbrew jego woli, musiał w pełni wywiązać się z zawartej z przeciwnikiem umowy.
 +
Tak czy inaczej...
 +
- Yyy... co to wszystko ma znaczyć? - Shiro wciąż była zdezorientowana.
 +
- Oczom nie wierzę, my little sister - Jej brat zrobił zdziwioną minę.
 +
- Chodzi o więzy miłości. Jeżeli Dziesięć Zasad naprawdę rządzi tym światem, wykorzystam nasz związek. Stephanie z pewnością wesprze mnie gotówką i zapewni schronienie. Kto wie, może nawet będę miał służących? Trzy pieczenie na jednym ogniu!
 +
Młodzieniec brzmiał, jak gdyby chciał przekazać siostrze: "Jesteś geniuszem, w głowie mi się nie mieści, jak możesz tego nie kapować?".
 +
- Dlaczego nie zażądałeś, żeby została twoją własnością?
 +
- Hm?
 +
- Wszystko to należałoby do ciebie.
 +
- Eee, że jak? - Skonfundowany chłopak zastanowił się nad słowami siostry. Gdyby rudowłosa należała do niego, wszystkie dobra, którymi dysponowała, automatycznie trafiłyby w jego ręce. - E, co? Wtedy zyskałbym... mówisz serio?
 +
Shiro miała rację. Dlaczego sam na to nie wpadł? Dlaczego? Umiał targować się z ludźmi, nieraz udowodnił przecież, że był bardzo skutecznym negocjatorem.
 +
- Czyżbyś się zadurzył, braciszku?
 +
- A...
 +
Siostra spojrzała na niego chłodno. Jej powieki wciąż były na wpół przymknięte, choć z pewnością nie była to oznaka zmęczenia.
 +
- Aaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknął Sora, łapiąc się za głowę. -Nie, nie! To... niemożliwe? Czyżbym przestraszył się, że jeżeli nie wykorzystam tej szansy, nigdy już nie uda mi się zdobyć serca żadnej kobiety? Czy moje głupie kompleksy nie pozwoliły mi podjąć właściwej decyzji, kiedy miałem na to szansę!? Jestem idiotą... J-jak mogłem być tak nieuważny...
 +
Niewiarygodne. Był w końcu głównym strategiem "[ ]".
 +
Poczuł, jak na samą myśl o tak banalnej pomyłce dostaje zawrotów głowy.
 +
- Zawsze powtarzałeś, że nie potrzebujesz dziewczyny... -rzekła poważnie nadąsana Shiro. Wyglądała na niezadowoloną.
 +
- Mówiłeś, że wystarcza ci moje towarzystwo...
 +
- Wybacz mi, nie jestem wystarczająco silny! - Chłopak padł na kolana, przycisnął ręce oraz głowę do podłogi i zaczął przepraszać siostrę.
 +
- Masz zaledwie jedenaście lat! Poza tym jestem twoim bratem! Policja mogłaby się mną zainteresować! Wiesz, jestem młodym mężczyzną, mam swoje potrzeby... - Jego wymówkom nie było końca.
 +
Sora miał całkowitą rację. Nikt nie mógł zlekceważyć Dziesięciu Zasad, świętych praw tego świata. Stephanie, przedmiot jego pożądania, stała obok ze spuszczonym wzrokiem. Nagle zrobiło jej się ciepło, serce zaczęło łomotać w piersi. Cała drżała. Poczuła ucisk w gardle na widok chłopaka, który od kilku minut paplał z siostrą, kompletnie nie zwracając na nią uwagi.
 +
Nie. Nie mogła spełnić jego życzenia. Nie mogła być z takim mężczyzną, takim... dupkiem jak on! I na pewno nie była zazdrosna!
 +
- Naprawdę wydaje ci się, że mogłabym się na to zgodzić!?
 +
- wrzasnęła, trzęsąc się z wściekłości, po czym gwałtownie podniosła się z krzesła.
 +
- Jasny szlag! Ale mnie wystraszyłaś!
 +
Rudowłosa przeszyła Sarę ostrym spojrzeniem. Broniła się przed uczuciem, które kiełkowało w niej wbrew jej woli. Tak czy inaczej...
 +
- O! Och... - Gdy ich spojrzenia się spotkały, Dolę zalała kolejna fala gorąca. Jej puls przyspieszył gwałtownie. - To właśnie nazywasz drobną przysługą!? Uważasz, że możesz ot tak sprawić, żeby dziewczyna straciła dla ciebie głowę!?
 +
Przymknęła w panice oczy. Obawiała się, że chłopak mógłby odgadnąć prawdę. Zaskoczyła go, z krzykiem zrywając się na równe nogi, lecz teraz nie robiła już na nim tak wielkiego wrażenia.
 +
- Yyy, ten... no... - Zakłopotany Sora drapał się po policzku, omiatając spojrzeniem każdy róg pomieszczenia. Choć początkowo wszystko szło jak po maśle, jego wielkie niedopatrzenie sprawiło, że stracił wcześniejszy zapał. Zaczął rozważać swoje możliwości. - Hej, Shiro, co robimy?
 +
- Nie mam pojęcia... - odpowiedziała beznamiętnie dziewczynka, ignorując jego żałosne wołanie o pomoc.
 +
- Uch... Khem, khem - odkaszlnął głośno.
 +
Zdecydował, że wybrnie z tej sytuacji w jedyny możliwy sposób. Udając, że nie popełnił olbrzymiej gafy. Poczuł się lepiej, gdy tylko wpadł na ten pomysł. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
 +
- Wiesz, każdy inaczej rozumie słowo "drobny". Ktoś mógłby poprosić o kawałek ciastka, zjeść je całe i upierać się potem, że wziął jedynie malutki kęs. - Sora odzyskał pewność siebie i zaczął rozwodzić się nad użytym przedtem określeniem.
 +
- T-to... oszustwo! - zaprotestowała Stephanie, puszczając mimo uszu wywody chłopaka.
 +
Musiała przyznać, że miał bardzo miły głos. Była rozdarta. Z jednej strony, nie miała ochoty prowadzić tej dyskusji ani chwili dłużej, a z drugiej - chciała posłuchać go jeszcze przez moment. Nie rozumiejąc, skąd biorą się w niej sprzeczne uczucia, postanowiła zażądać wyjaśnień. Chłopakowi obce były jednak takie kobiece rozterki, w końcu był osiemnastoletnim prawiczkiem.
 +
- Tak, masz rację. - Sora wymierzył w nią palec, jak nauczyciel, który chce zganić swojego ucznia. - Byłaś tak zaaferowana samą potyczką, że umknęły twojej uwadze wszystkie nasze ustalenia. To niedopuszczalne! Przegapiłaś fakt, że mówiłem
 +
mato konkretnie... Specjalnie odwróciłem twoją uwagę, skupiając się przede wszystkim na alternatywnych zasadach gry.
 +
Podsumowując, od samego początku chłopak chciał, by gra zakończyła się jeden do jednego. Cała reszta zależała już tylko od interpretacji Stephanie. Co więcej, bez względu na to, czy udałoby mu się wygrać, czy też zremisować, stawka była taka sama. Dokładnie tak wyglądał ich pojedynek. Znaczyło to zatem, że Sora zachował się jak...
 +
- Oszust! - Tak właśnie było. Wykiwał ją. Nic więc dziwnego, że miała ochotę na niego nawrzeszczeć. Zdołała jednak powściągnąć swój język.
 +
- Jak możesz mnie tak nazywać? To ty dałaś się nabrać, możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie.
 +
- Oszust powiedziałby dokładnie to samo!
 +
- Trzecia z Zasad mówi, że gracze muszą zgodzić się co do równowartości stawek wejściowych. - Shiro, która jeszcze przed chwilą boczyła się na brata, odezwała się w końcu, słysząc kolejne oskarżenie ze strony Doli.
 +
- Tak! - Sora ucieszył się, że siostra znów stała z nim ramię w ramię. - Ta zgoda jest tutaj kluczowa. Mało tego, Czwarta Zasada brzmi: "W przypadku braku zastrzeżeń co do punktu trzeciego, zasady gry i przedmiot zakładu są dowolne". Co oznacza, że... - Chłopak zakołysał się, kręcąc w powietrzu palcem.
 +
- Na szali postawić można prawa człowieka, jego swobody, a nawet życie - dokończyła Shiro.
 +
- Yes, exactly! Kiedy stawki zostają ustalone, gra automatycznie się zaczyna. - Choć rodzeństwo tłumaczyło Stephanie jej pomyłkę, wyglądali raczej, jakby dyskutowali wyłącznie między sobą.
 +
- Nie musiałeś od razu bawić się jej uczuciami...
 +
- Wręcz przeciwnie! W inny sposób nie byłbym w stanie upewnić się, czy wola ma jakikolwiek wpływ na...
 +
- Braciszku...
 +
- Przepraszam.
 +
Sora wciąż udawał, że nie popełnił wcześniej największego i błędów, jednak ta taktyka jakoś nie przemawiała do jego siostry.
 +
- A-ale jak? Jak mogłeś mnie tak oszwabić?
 +
Jak mogłeś zostać pierwszą osobą, w której się zadurzyłam?
 +
Dalsze naskakiwanie na Dolę byłoby prawdopodobnie najokrutniejszą rzeczą na świecie. Wciąż próbowała się bronić, do jej oczu zaczęty napływać łzy. Mimo to...
 +
- Reguła numer sześć mówi, że jeżeli ktoś podczas zakładu przysięga na Dziesięć Zasad, zobowiązany jest bezwzględnie dotrzymać jego warunków. - Shiro zadała ostateczny cios, choć w jej cichym głosie pobrzmiewała nuta współczucia. - Dałaś się zwieść... zapomniałaś o znaczeniu i wadze panujących tu praw.
 +
Miała całkowitą rację. Treść Piątej Zasady brzmiała: "Strona wyzwana ma prawo do wyboru gry i wyznaczenia jej zasad". Stephanie mogła zatem odpuścić sobie pojedynek lub dowolnie zmienić jego zasady. Tylko jedna osoba zmarnowała te szanse i sprowokowana rzuciła się w wir walki...
 +
- Uch!
 +
Ona sama. Osunęła się na kolana. Nie wiedziała, co powiedzieć. Tego dnia na własnej skórze przekonała się, jaka moc drzemie w Dziesięciu Zasadach. Był to niezbity dowód na to, że całym Disboard rządziły gry. Cokolwiek by powiedziała, było za późno. Założyła się i przegrała.
 +
- Rozumiem, że wszystko jest już dla ciebie jasne, prawda, Stephanie?
 +
- Uff... T-ty...
 +
Ty bucu! Dziewczyna chciała zwyzywać Sorę, lecz uczucia jej na to nie pozwoliły. Co więcej, poczuła przyjemne podekscytowanie, gdy zwrócił się do niej po imieniu.
 +
- Ech! Nic z tego wszystkiego nie rozumiem! - Zdenerwowana oparła się na łokciach i walnęła głową w podłogę.
 +
- Yyy... wszystko dobrze?
 +
- A jak myślisz!? - Dola zmierzyła go wzrokiem. Jej czoło było całe zaczerwienione i spuchnięte.
 +
- Nie, chyba nie. - Chłopak zawahał się, jednak kontynuował po chwili:
 +
A-ale wiesz, wygrałem i chciałbym odebrać swoją... nagrodę.
 +
Celem młodzieńca nie było rozkochanie w sobie nastolatki. Liczył na to, co mogło przyjść później. Zależało mu jedynie na jej majątku. Właśnie sobie o tym przypomniała. Zaraz, zaraz. Chciał wyraźnie, żeby się w nim zadurzyła. Nie rozkazał jej, by była mu posłuszna. Zrozumiała, że nie musi spełniać ani jednego życzenia więcej.
 +
- Che, che, che! Myślałeś, że mnie masz, co?
 +
Krótka piłka. Wystarczyło, że odpowiedzią na każde jego pytanie będzie: "NO". To rozwiąże wszystko.
 +
- Okej, zacznijmy od twojego imienia. Jest za długie. Co powiesz na Steph?
 +
- Hm? A, tak, tak! Oczywiście! - Rudowłosa ochoczo przystała na propozycję i skinęła z uśmiechem, choć dosłownie dwie sekundy temu postanowiła, że więcej nie pójdzie mu na rękę. - Co!? - Zarumieniła się. Była szczęśliwa, że jej chłopak nazywał ją w tak rozkoszny sposób.
 +
- Jasne... nie przeszkadza mi to! Może być! Nazywaj mnie, jak tylko chcesz, ale zdajesz sobie sprawę, że nie muszę robić dla ciebie już niczego więcej?
 +
Dola próbowała przekonać samą siebie, że nie będzie więcej odpowiadać na żądania Sory, podczas gdy mogła najzwyczajniej w świecie odwrócić się na pięcie i opuścić pokój. Podświadomie chciała jednak zostać przy swoim wybranku...
 +
- Świetnie, ty mów na mnie Sora. Dobra, Steph, należysz do rodziny królewskiej, mam rację?
 +
Zaczęło się. Jeżeli rzeczywiście chciał jedynie położyć ręce na dobrach, którymi dysponowała, za moment z pewnością zapyta o lokum, jedzenie i pieniądze. Mimo wszystko była pewna, że we wszechświecie nie istniała żadna siła, która mogłaby zmusić ją do udzielenia mu takiego wsparcia. Zachichotała po cichutku. Powie wprost: "Wybacz, ale nie zgadzam się na to!". Udowodni temu oszustowi, że wcale z nią nie wygrał. Wprost nie mogła się doczekać, aż zobaczy jego zaskoczoną minę!
 +
Czekała, przygotowana do odpowiedzi.
 +
- Musisz mieć naprawdę olbrzymi dom. Może byśmy zamieszkali razem na pewien czas?
 +
- Och, jasne, jak najbardziej!
 +
♦ ♦ ♦
 +
Co?
 +
- Uch, co? Co takiego? - Steph była zdumiona tym co przed chwilą sama powiedziała. Poczuła, jak pytanie Sory rozgrzewa ją do czerwoności. "Może byśmy zamieszkali razem?".
 +
Miał na myśli... tak, życie we dwójkę. Pod jednym dachem. Przebywanie ze sobą przez cały czas, dzielenie łóżka, wspólne kąpiele.
 +
- Ach, nie! Nie, to nie tak! Nie mogę! - Dola z całych sił zaczęła uderzać głową o drewnianą ścianę.
 +
- Yyy, o kurczę. - Chłopak natychmiast zbladł. - Czyli nie chcesz, żebym się wprowadził?
 +
- Ależ oczywiście, że chcę! Ech, to wszystko bez sensu... -Rudowłosa wbiła wzrok w sufit. Na jej twarzy pojawił się smutny grymas.
 +
Bez wątpienia Sora popełnił błąd. Chciał, by dziewczyna wyświadczyła mu drobną przysługę, która w jego pojęciu nie była wiążąca i nie zawierała podtekstów. Nie rozumiał, jak odebrała to Steph. On nigdy jeszcze nie miał dziewczyny. Ona zaś zakochała się po raz pierwszy w życiu. Mało tego, uczucie to rozkwitło wbrew jej woli. Obydwoje zlekceważyli potęgę miłości, która na przestrzeni dziejów niejednokrotnie powodowała, że największe królestwa upadały jedno po drugim.
 +
♦ ♦ ♦
 +
- Che, che, che... Już mi wszystko jedno, możesz ze mnie zrobić cokolwiek - rzuciła rozgoryczona dziewczyna. Szlochała, siedząc na podłodze.
 +
Choć prośba młodzieńca mogła nie być w żaden sposób wiążąca, Steph zdała sobie sprawę, że jest dla niej za późno Nie mogła się wycofać.
 +
- Masz jeszcze jakieś życzenia? Mów, czego ci potrzeba, co? - Uśmiechając się półgębkiem, popatrzyła na chłopak pustymi oczami.
 +
Trzeba przyznać, że w tym momencie powinna być już dużo roztropniejsza. Nie pomyślała o wszystkim, co mogło wiązać się z żądaniem Sory: "Zakochaj się we mnie".
 +
- Eee, tak, mam...
 +
Sora zerknął ukradkiem na Shiro. Steph nie miała bladego, pojęcia, co mogło oznaczać to spojrzenie. Dziewczynka skinęła głową.
 +
- W porządku... Nie mogłabym patrzeć, jak czekasz do mojej osiemnastki. Szkoda...
 +
- Nie potrzebuję współczucia, jasne? Poza tym jesteś moją siostrą, to tak nie działa!
 +
- Właśnie dlatego mi przykro... - Z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu, Shiro pokazała bratu figę z makiem. Gratulacje. Już nie będziesz prawiczkiem.
 +
- C-co?
 +
Właśnie tak. Być może było to dobre wychowanie Steph, a może wyłącznie brak wyobraźni, lecz nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że Sora będzie pożądał jej ciała. Była całkowicie zrezygnowana.
 +
- N-nie rozumiem? O n-niczym takim nie m-mówiłeś! M-musisz poczekać na dobry moment! Do tego potrzeba odpowiedniego nastroju, ech... Co?
 +
Krew w żyłach Doli zaczęła płynąć szybciej. Nie dlatego, że obawiała się stracić dziewictwo, wręcz przeciwnie - pragnęła tego. Gdy to zrozumiała, wróciła do wybijania głową dziury w ścianie. Sora w ogóle nie zważał na subtelności, o których mówiła.
 +
- To niemożliwe. Żadnych scen dla dorosłych, dopóki nie będziesz pełnoletnia, siostrzyczko - rzekł prostodusznie.
 +
- Co takiego? - wyszeptała Steph. Jak można się było spodziewać, nikt nawet nie spojrzał w jej kierunku.
 +
- Ja tam nie mam nic przeciwko... - odparła Shiro. - Ale ja mam! Pornole nie są dla dzieci! Nie wolno!
 +
- Braciszku, czyżbyś nie lubił tych "gatunków", w których robi się te wszystkie obrzydliwe rzeczy... Pomyślałam, że dlatego właśnie poprosiłeś, żeby się w tobie zadurzyła.
 +
- Zaraz, zaraz. Skąd wiesz o moich upodobaniach?
 +
- Pudełka od płyt walają się po całym pokoju. Są wszędzie...
 +
Steph nie pojmowała niczego z tej wymiany zdań. Doskonale wiedziała za to, że jest ignorowana. Z jakiegoś powodu zakładali, że siostra przez cały czas będzie razem z nimi...
 +
- Dlaczego ona nie może po prostu wyjść?
 +
- Jest mi bardzo miło słyszeć, że nie możesz się już doczekać, ale nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać.
 +
- To... nie tak! Nie o tym mówiłam, oszalałeś!? Idiota!
 +
Rodzeństwo znów odwróciło się od rozgorączkowanej Doli. Stali zamyśleni z rękoma splecionymi na piersiach. Wyglądali niczym para uczonych próbujących rozwikłać jakąś skomplikowaną zagadkę. Po chwili Shiro doznała olśnienia.
 +
- Dobra. - Zaczęła tłumaczyć. - Możesz po prostu... zaimprowizować, być kreatywny. Zrób coś, czego nikt przedtem nie robił!
 +
- Tak! Właśnie! Naprawdę jesteś genialna!
 +
- Hę? - Komplement uradował dziewczynkę, lecz nie data tego po sobie poznać.
 +
Steph nie była do końca pewna tego, co działo się wokół niej. Zwróciła jednak uwagę, że rodzeństwo najwidoczniej zdołało znaleźć sposób na to, by Shiro została razem z nimi w pokoju.
 +
- Zastanawiam się tylko... jak daleko mogę się posunąć? - To przecież twoja specjalność, braciszku.
 +
- Tak, ale powiem ci, my little sister, że w rzeczywistości wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w grach i komiksach.
 +
- Chcesz powiedzieć, że jesteś prawiczkiem i nie wiesz... co zrobić, tak? O tym mówisz? - Pytanie Shiro było nad wyraz trafne, choć bolesne i niepotrzebne. Dziewczynka pomachała smartfonem przed oczami brata.
 +
- Będę cię nagrywać i mówić ci, co masz robić.
 +
- Nie mam nic przeciwko twoim wskazówkom, ale po co od razu wideo?
 +
- Co z deserem, braciszku? Zadowolisz się głównym daniem? Nie chcesz pornoli?
 +
- Jestem pod wrażeniem. Pomyślałaś o wszystkim. Z radością przyjmuję propozycję.
 +
Nieco stremowany Sora zwrócił się w kierunku Steph, która ze zdumioną miną wpatrywała się w telefon. Nigdy wcześniej nie widziała niczego podobnego.
 +
- Take one. Potykasz się i wpadasz prosto na...
 +
- Tak chcesz to rozegrać? Tylko na czym konkretnie miałbym się potknąć? - Chłopak rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za przeszkodę.
 +
- Hmm... - Shiro powoli zakradła się za brata i kopnęła go delikatnie.
 +
- Ach, kumam! Oho, upadam, upadam...
 +
- Hm?
 +
Sora niezgrabnie udał przed kamerą, że traci równowagę, i po chwili runął jak długi prosto na Steph. Razem przetoczyli się po podłodze, a gdy leżeli już nieruchomo... Jego ręce spoczęły, oczywiście, na jej biuście. Jasne, że mógłby powiedzieć dziewczynie, że to tylko tania zagrywka, ale to by nie było miłe.
 +
- Take two. Jakaś siła wyższa zmusza cię, żebyś ją zmacał.
 +
- To nie będzie miało żadnego sensu, przecież sam...
 +
- Dobra, odpuśćmy zatem...
 +
- Nie, pani reżyser, zróbmy to. Dam z siebie wszystko! Jedziemy!
 +
*Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam* Pam-pam*Bom-bom*Bom-bom*Bom-bom*Bom-bom* Bom-bom*Bom-bom*Pom-pom*Bam-bam-bam!*
 +
- Wow... - mruknął w zachwycie chłopak. Słowa więzły mu w gardle. Piersi Doli były mięciutkie w dotyku, dokładnie tak, jak się spodziewał.
 +
Ona zaś była całkowicie zszokowana, oczy o mało nie wyszły jej z orbit. Nie potrafiła połapać się w sytuacji, nie nadążała za rozwojem wydarzeń. Z jakiegoś powodu dotyk Sory powodował jednak, że przyjemne dreszcze przeszyty ją od stóp do głów.
 +
- Och... - jęknęła cicho, lecz w porę zdążyła zasłonić dłonią usta. Na całe szczęście rodzeństwo niczego nie usłyszało.
 +
- No, no, no! Dziewczyny w 3-D są naprawdę niezłe... Eee, pani reżyser, sądzisz, że ten materiał będzie odpowiedni dla osób w każdym wieku?
 +
- Tak, ale... Braciszku, chyba trochę przesadzasz... - Shiro zmarszczyła brwi i spojrzała w dół, na swoją płaską klatkę piersiową.
 +
- Masz rację, przecież to tylko wypadek, wywaliłem się. Lepiej byłoby zrobić przynajmniej trzy różne ujęcia. Do dzieła, pani reżyser. Co teraz?
 +
- Take three. Rozchyl trochę jej bluzkę.
 +
- Jesteś pewna? - zawahał się Sora.
 +
Jasne. Według standardów Jumpa możemy bez problem pokazać ją całą nago - odparta z powagą Shiro.
 +
- Nie, nie zrobimy tego! W prawdziwym życiu istnieją przecież sutki, wiesz o tym, prawda?
 +
- Tak, często dodawali je w wydaniach TPB...
 +
- Jesteśmy w realnym świecie. Wszystko dzieje się tu i teraz. Nie możemy nic z nimi zrobić, nie możemy ich wymazać. - To może zostawimy bieliznę?
 +
- Ewentualnie możemy tak zrobić, ale co z jej ubraniami'? Przecież same się nie zdejmą... - Chłopak ubolewał nad różnicami, jakie dzieliły rzeczywistość od fikcji.
 +
- A gdyby zostawić górę i przejść niżej?
 +
- Ach! Zgrabnym ruchem podwinąć delikatnie spódniczkę, tak? Brzmi doskonale, pani reżyser! - Sora wyciągnął ręce w stronę Steph.
 +
Dziewczyna nagle poczuta, jak przyjemne mrowienie w jej ciele znika na dobre.
 +
Podwinąć... spódniczkę? Bielizna? Chcą patrzeć na moje majtki? Tego już za wiele. Górę jeszcze jakoś zniosę. Nie, nie powinnam... Dola nie była w stanie myśleć racjonalnie, lecz kobieca intuicja próbowała ją ostrzec. Próbowała powiedzieć jej: Dół nie jest w porządku. Zdecydowanie nie. Na pewno nie. A przynajmniej nie teraz.
 +
Jak by to ująć? Być może wszystko to było spowodowane kiełkującymi emocjami. Z drugiej strony, zachodziły w niej pewne... fizjologiczne zmiany pod wpływem jego dotyku.
 +
- Uff... Aaaaa!? - Zadziałała odruchowo. Złapała ręce kucającego za nią chłopaka i zrzuciła je ze swojego biustu.
 +
- Och! - Sora zakołysał się i spróbował wstać, chcąc zachować równowagę, lecz jego próba nie na wiele się zdała; przechylił się do tyłu, przebiegł kilka metrów i wpadł prosto na drzwi.
 +
Choć rudowłosa popchnęła go niezbyt mocno, chłopak wystrzelił jak z procy. Z głuchym łupnięciem boleśnie rąbnął się w głowę.
 +
- Ala!
 +
Miał jednak znacznie większego pecha. Karczma była tania i rozklekotany zamek nie wytrzymał zderzenia. Chłopak wyleciał prosto na korytarz.
 +
- Braciszku...
 +
- Och... wszystko w porządku?
 +
Usłyszał głosy zmartwionych dziewczyn. Po chwili, jak gdyby chciały odciąć go od pozostałej dwójki, drzwi skrzypnęły przeciągle i zatrzasnęły się z hukiem. Zapadła głęboka cisza.
 +
♦ ♦ ♦
 +
Steph przez pewien czas stała jak wryta. Nie była pewna, co właściwie się wydarzyło. Nagle zdała sobie sprawę, że próbując obronić się przed Sarą, wyrzuciła go z pokoju.
 +
- O nie! S-sora!? - Po raz pierwszy wypowiedziała jego imię. Spanikowana zerwała się na równe nogi.
 +
Była zaniepokojona, poczuła ucisk w klatce piersiowej. Mogła wyrządzić mu krzywdę. Doszła do wniosku, że to właśnie było powodem jej nagłego zdenerwowania. W jej głowie zrodziła się obawa, że chłopak mógłby znielubić ją za to, w jaki sposób się zachowała. Spróbowała jednak odtrącić tę myśl. Chcąc przekonać samą siebie, że Sora nie będzie żywił do niej urazy, wybiegła z pomieszczenia.
 +
Dostrzegła go skulonego w rogu. Trząsł się jak osika, trzymając się za głowę.
 +
- Co... - Dola nie miała pojęcia, że odepchnęła go aż z taką siłą; przeturlał się przez cały korytarz i zatrzymał się na jego końcu. - S-sora!?
 +
W-wszystko w porządku!?
 +
Chłopak schował twarz w dłoniach. Fakt, grzmotnął się bardzo mocno, ale nie mógł przecież... Steph zbladła. Nie, niemożliwe...
 +
- Przepraszam cię, przepraszam, przepraszam, wybacz mi, wybacz, proszę, wybacz mi. - Zwinięty w kłębek Sora nie przestawał się korzyć. W żadnym wypadku nie wyglądał jednak, jak gdyby uderzenie odebrało mu rozum.
 +
- Słucham?
 +
- Wybacz mi, jestem tylko facetem, balem się, że jeśli przegapię tę szansę, nigdy już nie dotknę niczyich piersi. Chciałbym mieć dziewczynę, wiem, mam sprośne myśli, proszę, nie patrz na mnie w ten sposób, tak, wiem, jestem najgorszym z najgorszych, jestem zboczeńcem, przepraszam, naprawdę przepraszam! - Arogancki nastolatek, który wcześniej oszukał i wykorzystał Dolę, teraz wbijał w nią błagalne spojrzenie. Wyglądał jak malutka, bezbronna owieczka.
 +
- Co takiego? - Steph była całkowicie zbita z tropu. Zerknęła na siedzącą w pokoju Shiro, licząc na jakiekolwiek wyjaśnienie.
 +
- Braciszku... Braciszku, nie zostawiaj mnie samej... - Dziewczynka objęła rękoma kolana i łkała skulona, choć jej twarz pozostała niewzruszona. Dreszcze wstrząsały jej ciałem.
 +
- O co tu chodzi? C-co się z nimi dzieje? - Rudowłosa zupełnie zapomniała, że przed chwilą jej biust został zmacany przez jej nowego chłopaka, i pustym wzrokiem patrzyła przed siebie.
 +
♦ ♦ ♦
 +
To właśnie był "[ ]". Sora i Shiro. Jeden gracz, dwoje ludzi.
 +
Doskonale uzupełniali się jako gracze, lecz to jeszcze nie wszystko. Nie mogli zbytnio oddalać się od siebie. Jeżeli do tego doszło... On, dotknięty zaburzeniami komunikacji, nie potrafił porozumieć się z innymi ludźmi. Ona była całkowicie nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Nie było dla niej nadziei.
 +
- Braciszku... Gdzie jesteś?
 +
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Teraz rozumiesz, prawda? Byli NEET-ami i hikikomori. Różnica ich wieku wynosiła siedem lat. Jedynym miejscem, w którym mogli spędzać czas razem, był ich własny dom. To wszystko wyjaśnia.
 +
 +
 +
 +
 +
 
 +
 +
  
 +
 +
 +
 +
 +
Rozdział 2
 +
CHALLENGER
 +
 +
Stolica Królestwa Elkii, zachodnia dzielnica, budynek numer trzy.
 +
Choć Sora zdołał przekabacić właściciela karczmy, by pozwolił im spędzić w pokoju kilka następnych nocy, ostatecznie wymeldowali się, nie przespawszy ani jednej. Rodzeństwo przywitało nowy dzień w domu Stephanie Doli. Mówiąc dokładniej, w jej łaźni.
 +
- Braciszku, wyjaśnij mi... - poprosiła Shiro, kiedy myto jej głowę. Była naga.
 +
- Jeżeli ma coś z tego wszystkiego być, musimy mieć jakąś rozbieraną scenę kąpielową. Czego tu można nie rozumieć?
 +
- One są zawsze cenzurowane, nieodpowiednie dla uczniów podstawówki...
 +
- Spokojna twoja rozczochrana głowa, coś wykombinujemy. Obecny tutaj Pan Para wszystkim się zajmie. - Sora rozejrzał się, podziwiając nienaturalne wręcz, kłębiące się wokół gorące obłoki. - Obiecuję ci, będzie kreatywnie i innowacyjnie.
 +
- To jedyny powód, dla którego kazałeś mi przygotować największą wannę? - zapytała w końcu Steph, wcierając szampon we włosy Shiro. Wyglądała na zrezygnowaną.
 +
- Nie mów tak. To niezwykle ważne.
 +
- Zdajesz sobie sprawę, ile drewna moi służący musieli spalić w tym celu?

Wersja z 13:14, 24 wrz 2018

Czarnowłosa pozostawała obojętna, jej kamienna, beznamiętna twarz wydawała się martwa. Tuż przed nią piętrzyły się stosy monet, podczas gdy dorobek jej przeciwniczki był zdecydowanie skromniejszy. Ruda była spięta i bardzo poważna. Powód był oczywisty - przegrywała z kretesem. - Ech, mogłabyś się trochę pospieszyć? - Nie przeszkadzaj, próbuję się skupić. Publiczność wokół dopingowała je głośno nie przebierając w słowach. Większość zgromadzonej w budynku klienteli już od wczesnego popołudnia miała nieźle w czubie, więc bawiła się wyśmienicie. Rudowłosa z sekundy na sekundę była coraz bardziej sfrustrowana. ♦ ♦ ♦ Na zewnątrz, na tarasie, dziewczynka w kapturze zaglądała do gospody przez okno. - Z czego... oni się tak cieszą? - Hm? A wy co, nie wiecie? Jesteście cudzoziemcami? Moment... Nie istnieją przecież inne królestwa imanitów. Tuż obok dwóch ludzi też grało w karty. Młody chłopak, także w kapturze, mierzył się z brzuchatym, zarośniętym mężczyzną w średnim wieku. - Ach, widzisz, pochodzimy ze wsi. Niewiele wiemy o tym, co się dzieje w mieście - wytłumaczył chłopak. Oni również grali w pokera, lecz nie na pieniądze, a na kapsle od butelek. - Mówisz, że gdzieś tam są jeszcze wioski należące do imanitów. .. jesteście pustelnikami? - zdziwił się brodacz. - Cha, cha, coś w tym stylu. Więc? Co to za radosne poruszenie? - odrzekł wymijająco chłopak. - W Elkii rozgrywany jest właśnie wielki karciany turniej. Jego zwycięzca zasiądzie na tronie. - Zasiądzie na... tronie? - spytała dziewczynka. - Dokładnie tak. Wedle woli poprzedniego monarchy. "Tym razem korona nie trafi w ręce mojego dziedzica. Niechaj nowym władcą zostanie najbardziej utalentowany hazardzista spośród wszystkich ludzi". - Brodacz przytoczył słowa byłego króla układając wieżę ze zdobytych kapsli. - Ludzie stracili wszystko w Grze o Władzę. Ponosiliśmy porażkę za porażką. Elkia jest ostatnim należącym do nas państwem... tfu, miastem. Nie oszukujmy się, nie musimy już dłużej martwić się o swoje dobre imię. - Mhm. Gra o Władzę, tak? Nie powiem, dzieją się tu naprawdę ciekawe rzeczy - skwitował chłopak. Podążając za spojrzeniem swojej towarzyszki, zerknął do wnętrza gospody. Był coraz bardziej zaintrygowany. - Czyli... czekaj, chcesz mi powiedzieć, że te laski to kandydatki na królową? - "Kandydatki" to trochę nieodpowiednie słowo. Każdy imanita może wziąć udział w turnieju - brzuchaty jegomość skierował wzrok na siedzące w środku nastolatki. Termin "twarz pokerzysty" niewątpliwie był im obcy. Rudowłosa rzuciła okiem na swoją rękę. Można było odnieść wrażenie, że lada chwila zacznie głośno narzekać na dobór kart. - Ta o płomiennych włosach to Stephanie Dola, spokrewniona z poprzednim monarchą. Zgodnie z jego ostatnią wolą straci schedę, jeżeli korona przypadnie komuś spoza królewskiej rodziny. Zrobi wszystko, by zdobyć tron - opowiedział mężczyzna, przyglądając się młodej damie. Westchnął i dodał po chwili: Nie poddaje się, choć to właśnie jej dziadek zgotował nam taki podły los... - Mhm, mhm. - Kumam... Gra o Władzę, tak? Rozumiem, że nawet granice państw ustalane są tu w podobny sposób? Rodzeństwo szeptało między sobą przez chwilę, dzieląc się przemyśleniami. Dziewczynka była pod głębokim wrażeniem. Chłopak czuł, jak narasta w nim ciekawość. - Tak. To rozgrywki, w których wszyscy mogą wziąć udział. - Wszyscy? - Każdy człowiek może podać do wiadomości ogólnej swoje imię i spróbować sił w walce o tytuł króla. Jeżeli przegra, prawo do dalszego uczestnictwa w turnieju zostanie mu odebrane. Może posłużyć się dowolnymi metodami; jeśli pokona swoich przeciwników, zostanie prawowitym władcą Elkii. No proszę, proste zasady. Świetnie. - Te reguły brzmią dość banalnie. Zdają egzamin? - zdziwił się chłopak. - Jeżeli tylko obydwie strony zgodzą się co do sposobu prowadzenia rozgrywki, nikt nie będzie kwestionował ich decyzji. Muszą jedynie przestrzegać Dziesięciu Zasad. Kto komu rzuca wyzwanie? W jakiej grze? Kiedy? To bez znaczenia. Tak właśnie działa Gra o Władzę. - Nie, niezupełnie to miałem na myśli - mruknął zamyślony Sora, ponownie rozglądając się po karczmie. - Teraz już wiemy, dlaczego przegrywa - podsumowała cichutko dziewczynka. - No, bez kitu. Para wymieniła się spostrzeżeniami. Po chwili w ręku chłopaka pojawił się prostokątny obiekt. Skierował go w stronę okna i kilkakrotnie dotknął palcem jego powierzchni. Pstryk! - Hej, młody! Ich gra interesuje cię bardziej niż nasza? - Brodacz wyszczerzył się i prędkim ruchem wyłożył karty na stół. - Full. Przykro mi. Mężczyzna był w pełni przekonany o swoim zwycięstwie. Oczami wyobraźni widział już czekającą go nagrodę. Uśmiechnął się szyderczo. Chłopak wyglądał, jak gdyby nagle przypomniał sobie o rozgrywanej partyjce. Od samego początku wyraźnie go nudziła. - Hm? A, tak, przepraszam. Już, chwileczkę - Niedbale zaprezentował swoje karty. - Królewski poker?! - Oczy jego rywala omal nie wyszły mu z orbit. Chłopak zdołał skompletować najwyższy układ w grze, przez cały pojedynek zachowując kamienną twarz - T-ty! Musiałeś oszukiwać! - Mężczyzna zerwał się na równe nogi. - Ej, ej, nie bądź niegrzeczny... skąd ci to przyszło do głowy? - Chłopak także poderwał się z krzesła. - Szanse na trafienie tej figury wynoszą jeden do sześciuset pięćdziesięciu tysięcy! To praktycznie niemożliwe! - Widzisz, dziś jest mój szczęśliwy dzień. Przegrałeś, staruszku. -Nastolatek wyciągnął rękę w stronę przeciwnika. - A teraz chciałbym odebrać swoją wygraną. Tak jak się umawialiśmy. - Szlag by to... - Brzuchaty cmoknął językiem i wyciągnął portfel. Po chwili w jego ręku pojawiła się także sakiewka. -Szósta Zasada: "Każda strona, która podczas zakładu przysięga na Dziesięć Zasad, winna jest dotrzymać danego słowa". Trzymaj. To był dobry pojedynek. - Dzięki... dziaduniu - powiedział chłopak, po czym oddalił się od stolika. Dziewczynka skłoniła się brzuchatemu jegomościowi i pognała za swoim kompanem. Razem skierowali się ku drzwiom gospody. Gdy brodacz odprowadzał ich wzrokiem, tuż obok niego pojawił się inny mężczyzna, najpewniej był to jego przyjaciel. - Oho, stary! Widziałem całą grę. Naprawdę zaryzykowałeś tyle, ile miałeś przy sobie? - Daj mi spokój... jak ja teraz zapłacę rachunki? - Czekaj, czekaj, założyłeś się o wszystkie swoje oszczędności? Dosłownie wszystkie? O cholera! Co w takim razie postawił tamten koleś? - Powiedział, że jeśli wygram, będę mógł zrobić z nimi, co tylko zechcę. - C-co... - Wiem, to zbyt piękne, żeby było prawdziwe... ale to wieśniaki, myślałem, że mi się poszczęści... - Nie o to chodziło. Co wolisz? - Hę? - Jesteś homo? A może lubisz młodsze? Tak czy inaczej, nie brzmi to dobrze... - Hej, moment! Zaczekaj! - Spokojnie! Nie pisnę ani słówka twojej żonie, ale stawiasz kolejkę. - T-to nie tak! Poza tym właśnie straciłem wszystkie pieniądze! - Słuchaj... Na temat cnoty tej małej nawet nie chcę nic wiedzieć. Pomijam też fakt, że grając z tobą, ryzykowali życie. Zastanawia mnie tylko... kim oni są? I jak temu łepkowi udało się trafić królewskiego pokera? ♦ ♦ ♦ - Braciszku, to było nie fair. - O nie, ty też? O co chodzi? - Oszukiwałeś... To jasne jak słońce. - Oczywiście. Tak jak mówił tamten facet. Skompletowanie najwyższego układu w grze było nie lada wyczynem. Jeśli ktoś decydował się rzucić takie karty na stół, mógł równie dobrze przyznać się do kantowania. - Ósma Zasada: "Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa" - szepnął chłopak, chcąc utrwalić regułę, z którą zapoznał się przed chwilą. - Teraz jesteśmy pewni, że działa. Dopóki nas nie nakryją, gramy dalej - rzucił od niechcenia, jak gdyby właśnie przeprowadził nic nieznaczący eksperyment. Po chwili dodał: Zdobyliśmy przynajmniej trochę kasy, pójdzie na fundusz wojenny. - Wiesz cokolwiek o tutejszych pieniądzach?

- A niby skąd? Ale nie martw się, wszystko rozgryzę. Wiesz, że jestem w tym dobry.

Para rozmawiała bardzo cicho. Nie chcieli, by usłyszał ich brodaty mężczyzna lub jego domniemany przyjaciel. Po chwili zniknęli wewnątrz budynku. ♦ ♦ ♦ Podeszli do baru, nie zwracając uwagi na radosny tłum zgromadzony wokół stołu w centrum pomieszczenia. Chłopak wyciągnął portfel oraz sakiewkę i z hukiem położył je na blacie. - Więc tak, potrzebujemy pokoju dla dwóch osób. Może być jedno łóżko. Na ile nocy nas stać? - zapytał, powoli wypowiadając każde ze słów. Mężczyzna wyglądający na właściciela karczmy rzucił okiem na leżące przed nim pieniądze. - Będzie jedna. I ciepła strawa - odparł po chwili wahania. - Cha, cha, cha! - zarechotał chłopak, choć jego oczy zdradzały, że wcale nie było mu do śmiechu. - Słuchaj, jesteśmy śmiertelnie zmęczeni, dawno nie nachodziliśmy się tyle, co ostatnio. Jesteśmy na nogach od pięciu dni. Mógłbyś odpuścić sobie żarty i powiedzieć nam wreszcie, na ile nam to wystarczy? - Coś ty powiedział? - Jeżeli chcesz obrabiać wieśniaków, którzy nie znają wartości pieniądza, proszę bardzo. Dam ci tylko drobną radę: powinieneś zwrócić uwagę na to, gdzie kierujesz swój wzrok, kiedy kłamiesz. Ton głosu jest równie ważny - rzucił z uśmiechem chłopak, skupiając wzrok na gospodarzu, jak gdyby chciał przejrzeć na wylot jego najskrytsze sekrety. Mężczyzna mlasnął językiem. Na jego czole pojawiła się strużka zimnego potu. - Uch... dwie noce - odparł. - A ty znowu swoje... dobijmy targu. Dziesięć nocy z pełnym wyżywieniem, trzy razy dziennie. - Co!? To jest twoja propozycja!? Z-zrozumiałem! Trzy noce, tak? Dorzucę coś do jedzenia. - Ach tak? Zgódź się na pięć. Z jednym posiłkiem. - Co... - Przecież możesz sobie na to pozwolić. Forsa, którą zdzierasz z klientów, wpada prosto do twojej kieszeni. - Co? Czekaj, skąd... - Prowadzisz bar, wynajmujesz pokoje. To twój przybytek, prawda? Chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się, jaki jesteś obrotny? - Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Grał nieczysto. - Wyglądasz na niewinnego, ale jesteś bardzo przebiegły, dzieciaku. Co powiesz na cztery noce z pełnym wyżywieniem? - Stoi. Interesy z tobą to prawdziwa przyjemność. - Chłopak uśmiechnął się szeroko i wziął od właściciela klucz do pokoju. - Drugie piętro, ostatni pokój po lewej. Ach, właśnie... jak godność? - spytał markotnie karczmarz, sięgając po księgę gości. - Mmm... zostaw puste miejsce - odparł Sora, machając zawieszonym na palcu kluczem. Poklepał po plecach swoją siostrę, zapatrzoną na bawiących się przy stole ludzi. - Hej, załatwiłem nam pokój na cztery noce. Możesz zacząć wychwalać swojego genialnego bra... Hm? Co jest? Dziewczynka wpatrywała się w rudą Stephanie... jakoś tak... Grymas niezadowolenia nie znikał z jej twarzy. Aż dziw brał, że Stephanie Dola wciąż miała nadzieję na zwycięstwo. - Ona... dostanie wciry. - Całkiem prawdopodobne. Co z tego? Z takim nastawieniem nie ma szans na wygraną. Jak może tak otwarcie okazywać swoje emocje? Staruch miał rację, członkowie rodziny królewskiej naprawdę nie grzeszą rozumem - pomyślał chłopak. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, co tak naprawdę chciała przekazać mu Shiro. - Ach. Teraz rozumiem... to straszne... - mruknął, spoglądając na czarnowłosą. - Mmm. - Ludzie robią tu naprawdę niezłe przekręty. Imponujące, przyznaję... - Onieśmielony, braciszku? - słysząc te słowa, Sora spoważniał nagle. - Nie gadaj głupot! - odciął się natychmiast. - Nie chodzi o to, w jaki sposób oszukujesz. Liczy się skuteczność. - Myślisz, że dałbyś sobie radę? - Chyba naprawdę znaleźliśmy się w jakimś świecie rodem z gier fantasy. - powiedział Sora i ruszył w stronę schodów prowadzących na trzecie piętro nie zwracając uwagi na siostrę. - Nadal jakoś to do mnie nie dociera. Wszystko wokół wydaje się dziwnie znajome... Może rzeczywiście spędzałem zbyt wiele czasu przed komputerem? - Wybacz, głupio zapytałam.. - przeprosiła Shiro. Dokładnie. Nikt nie zdoła pokonać "[ ]". Gdy mijali stół, przy którym w najlepsze trwał karciany pojedynek, nie wiedzieć czemu, Sora skierował się ku Stepha... tej rudej. - Wasza wysokość zdaje sobie sprawę, że rywalka oszukuje? - wyszeptał, jakby od niechcenia, wprost do jej ucha. - Co? - wytrzeszczyła niebieskie oczy. Ich kolor kontrastował z włosami. Pokonując stopień za stopniem, chłopak czuł na plecach jej zdumione spojrzenie. Ani on, ani jego siostra nie obejrzeli się za siebie. W milczeniu udali się do wynajętego pokoju. ♦ ♦ ♦ Przekręcił klucz w wyrobionym, zardzewiałym zamku. Otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było niewielkich rozmiarów i przypominało jedną z tych lichych, drewnianych izdebek, które miał okazję widywać w Oblivionie albo Skyrimie. Gdy przestąpili próg, podłoga zaskrzypiała pod ich stopami. Pokój miał tylko jedno okno. Stało w nim też tylko jedno proste łóżko. W rogu zobaczyli parę rozpadających się krzeseł i marną imitację stołu. Wyposażenie nie mogło być gorsze. Rodzeństwo zamknęło za sobą drzwi. Mogli nareszcie ściągnąć kaptury. Sora - nastolatek o czarnych, rozczochranych włosach, w trampkach, dżinsach i koszulce z krótkim rękawem. Shiro - malutka, młodziutka dziewczyna z burzą niesfornych, śnieżnobiałych włosów przysłaniających jej czerwone oczy. Miała na sobie marynarski mundurek. Nie chcąc wyróżniać się w tłumie, zdobyli wcześniej tutejsze ubrania. Chłopak z ulgą zrzucił z siebie pelerynę i wskoczył na łóżko. Wyciągnął z kieszeni komórkę i odhaczył w menedżerze zadań. - Cel: znaleźć lokum... Zrealizowany, co nie? Mogę uznać za załatwione, prawda? - upewnił się. - Mhm, myślę, że możesz. - Ach, ale jestem zmęęęęęczooonyyy... - poskarżył się siostrze. Wcześniej powstrzymywał się od marudzenia, jednak teraz, kiedy już zaczął, narzekaniom nie było końca. - Niemożliwe! Wychodzę z domu po tak długim czasie i od razu każą mi tyle chodzić? Co to ma być, do jasnej cholery? Otworzył okno i rozejrzał się dokoła. W oddali, ledwo widoczny, majaczył klif, na którym wylądowali. - Jeżeli naprawdę się czegoś chce, można znaleźć sposób, by to osiągnąć. - Jestem pewien, że do zrobienia czegoś potrzebna jest też odrobina motywacji. To sformułowanie chyba lepiej obrazuje naszą sytuację, co? - podsumował ponuro. Shiro skinęła głową. - Ależ byłem zdziwiony, że udało mi się aż tyle przejść. Myślałem, że mam o wiele słabsze nogi. - Pewnie wyrobiły ci się od grania. - Tak, masz rację! Nigdy nie sądziłem, że przydadzą mi się do czegoś innego! - Ani... ja... Mimo że dobry humor zdawał się ich nie opuszczać, nie mieli już sity na dalsze dyskusje. Shiro staniała się na nogach, oczy miała na wpół przymknięte. Położyła się tuż obok brata. Jej ciężki oddech zdradzał, że była wycieńczona. Nic w tym dziwnego. Była co prawda geniuszem, lecz wciąż miała zaledwie jedenaście lat. Zarwała pięć nocy pod rząd i rozegrała wymagającą partię szachów. Jakby tego było mato, później czekała ją mordercza wędrówka, podczas której nie powiedziała ani słowa. W jej trakcie zemdlała parokrotnie oraz kilka razy była niesiona przez brata, jednak już sam fakt, że przebyta tak ogromny dystans, graniczył z cudem. Sora, nie chcąc jeszcze bardziej deprymować dziewczynki, obiecał sobie nie narzekać przez cały marsz, który nawet dla niego okazał się niesłychanie wyczerpujący. - Świetnie sobie poradziłaś. Dobra robota, siostrzyczko. Jestem z ciebie dumny - powiedział, głaszcząc ją po głowie. - Mhm, mamy... miejsce do spania. - Ta, nie miałem pojęcia, co z nami będzie, kiedy zaatakowali nas tamci bandyci. Sora cofnął się w myślach o kilka godzin. Do ich pierwszych chwil w nowej rzeczywistości. ♦ ♦ ♦ - No dobra, co robimy? - zapytał chłopak. Zagubiona Shiro jedynie pokręciła głową. Właśnie odzyskali świadomość po tym, jak zemdleli drugi raz z rzędu. Wykończony Sora przeklinał na czym świat stoi, wrzeszcząc wniebogłosy. Jego zdezorientowana siostra głośno wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze. Choć byli bardzo zmęczeni, ostatecznie udało im się odzyskać panowanie nad sobą. Nie mieli sity, by dłużej przejmować się tą niezrozumiałą sytuacją. Oddalili się od klifu i przysiedli na skraju drogi, która nie była nawet wybrukowana. - Braciszku, dlaczego akurat tutaj? - Wiesz, widywałem takie trakty w RPG-ach. A nuż ktoś będzie tędy przechodził? - Sora nie miał bladego pojęcia, na ile w tym świecie przyda mu się wiedza zdobyta w grach komputerowych. Tak czy inaczej... - Najwyższa pora, żebyśmy dokładnie sprawdzili, co mamy przy sobie. Chłopak miał wrażenie, że tak właśnie robili bohaterowie powieści przygodowych. Rodzeństwo w mig zaczęto opróżniać kieszenie: - dwa smartfony, - dwie przenośne konsolki DSP, - dwa power banki, - dwie ładowarki słoneczne oraz jeden rozgałęziony kabel pozwalający na zasilanie kilku urządzeń jednocześnie. Ostatnią rzeczą, jaką mieli przy sobie, był trzymany przez Shiro tablet. Z pewnością nie był to ekwipunek, który pozwoliłby im długo przetrwać. Wszystkie sprzęty służyły im przecież wyłącznie do rozrywki. Nie rozstawali się z nimi na krok, by móc grać wszędzie: w ubikacji, wannie czy też podczas przerwy w dostawie prądu. Mieli poważne wątpliwości, czy którykolwiek z nich okaże się choć trochę przydatny. - Cóż, zakładam, że w światach fantasy nie działają sieci komórkowe - powiedział Sora, zerkając na telefon. Brak zasięgu. Niemniej jednak flesz wbudowanego w smartfon aparatu mógł wieczorem posłużyć im za latarkę. Co więcej, mogli dokumentować wszystko wokół nich przy pomocy zdjęć. Choć aplikacja z mapami nie działała, wciąż mógł używać komórki jako kompasu. Cieszył się z faktu, że mieli dostęp do tak niezwykle przydatnej technologii. - Wyłączmy na razie twój telefon i tablet. Podładujmy je trochę, póki wciąż świeci słońce. Zgrałem kilka książek, których używałem przy quizach. W ostateczności sięgniemy po jakiś poradnik przetrwania - zakomenderował chłopak. - Roger! - Shiro posłusznie wyłączyła obydwa urządzenia i podpięta je do ładowarki. Dziewczynka z doświadczenia wiedziała, że w trudnych chwilach najlepiej było słuchać starszego brata. Przynajmniej mogli wykorzystać moc nauki (to jest jego telefonu) przy wytyczeniu kierunków. Wyglądało to, jakby utknęli na nieznanych wodach, mając do dyspozycji wyłącznie busolę i ani jednej mapy. Siedzieli tak, ściskając w rękach najnowocześniejsze zdobycze techniki. Nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. - Hę? Na drodze zauważyli kilku mężczyzn zmierzających w ich kierunku. - Ha! Popatrz tylko, miałem nosa! Warto było grać w te wszystkie RPG-i! - Braciszku, oni są jacyś... dziwni. Po chwili grupka przyspieszyła kroku i otoczyła dwójkę szerokim kołem. Byli odziani w zielone, niekrępujące ruchów ubrania i lekkie, idealne do biegania buty. - Jasna cholera! To bandyci! - powiedział Sora, machinalnie wywracając oczami. Pierwsze osoby, które spotykamy na drodze. "Cześć, jesteśmy oprychami z innego świata!" Każdy z nich wyglądał nieprzyjemnie, jak encyklopedyczny przykład zbira. Chłopak miał coraz większą ochotę przeklinać los. Patrząc na nich, czuł narastające poczucie zagrożenia. Stanął przed siostrą, chroniąc ją własnym ciałem. - Che, che! Jeżeli chcecie tędy przejść... musicie z nami zagrać - powiedział jeden z facetów. Sora i Shiro spojrzeli na siebie zszokowani. Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewali. - Ach, no tak! Tamten młody mówił przecież, że wszystko tu rozwiązywane jest za pomocą gier. - To są tutejsi rozbójnicy? Zdali sobie sprawę, że w ich rzeczywistości złoczyńcy byli dużo bardziej przerażający. Widok tych tutaj wręcz wypełniał serca radością. Nie potrafili powstrzymać śmiechu. - Ej, z czego tak rżycie!? Dopóki nie podejmiecie wyzwania, nigdzie się stąd nie ruszycie! - krzyknęli bandyci, nie rozumiejąc, co tak bardzo rozśmieszyło dwoje nastolatków. - Dobra. Zagramy przeciw jednemu z nich. - Rodzeństwo naradzało się po cichu. - Oszukujemy i zgarniamy wszystko, co mają przy sobie, tak? - Brzmi... idealnie. - Sora dwukrotnie klasnął w dłonie i zwrócił się do bandytów: Okej! Zmierzmy się. Z góry uprzedzam, nie mamy niczego wartościowego. - Dobra, nie szkodzi. W takim... - Jeżeli przegramy - chłopak wszedł w słowo jednemu z bandziorów - zrobisz z nami, co tylko chcesz. Możesz nas sprzedać. Cokolwiek postanowisz. - Hę? - Opryszek był wyraźnie zaskoczony ofertą. -Ale jeśli wygramy... - Sora posłał mu chłodny uśmiech -wskażesz nam drogę do najbliższego miasta. Dwójka twoich kompas mów odda nam swoje ubrania. Wiesz, ciuchy z innego świata będą wyróżniały się w tłumie. Ach, jeszcze jedna sprawa. Opowiecie imam wszystko o zasadach obowiązujących w tym świecie. Sora był genialnym strategiem, który potrafił przystosować do każdej sytuacji. Negocjując warunki, z góry założył, że wygrana należy do niego. ♦ ♦ ♦ Wrócił myślami do rzeczywistości. Dziesięć Zasad, hm? Shiro, zapamiętałaś wszystkie? - Mhm, to bardzo... ciekawe zasady. - Zaspana dziewczynka kiwnęła głową. Bandyci, którzy przegrali z kretesem, wyjaśnili im panujące tutaj reguły. Sora zapisał je wszystkie na swoim smartfonie. Wyciągnął go i zaczął czytać notatki. Wszystko wskazywało na to, że Dziesięć Zasad było obowiązującymi tu świętymi prawami ustanowionymi przez Najwyższego Boga. Dziewczynka w mig zapamiętała ich treść, lecz chłopak musiał jeszcze raz zerknąć na sporządzone zapiski: 1. Wszelkie zabójstwa, wojny i rabunki są zakazane. 2. Wszelkie spory rozstrzyga się poprzez grę. 3. Przed grą obie strony muszą postawić coś o równej wartości. 4. W przypadku braku zastrzeżeń co do punktu trzeciego, zasady gry i przedmiot zakładu są dowolne. 5. Strona wyzwana ma prawo do wyboru gry i wyznaczenia jej zasad. 6. W przypadku przysięgi na Dziesięć Zasad, warunki zakładu muszą zostać spełnione. 7. W grach zespołowych należy wyznaczać przedstawicieli drużyn. 8. Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa. 9. Powyższe zasady, są absolutne. Dziesiąta Zasada brzmiała: "Grajmy i bawmy się dobrze!". ♦ ♦ ♦ - Myślałem, że lista skończy się na dziewiątym punkcie. Niemniej jest ich dziesięć... Ostatnia reguła paradoksalnie sprawiała wrażenie mniej ważnej od pozostałych. Można było odnieść wrażenie, że przyjemność płynąca ze wspólnej gry była zupełnie nieistotna. Ten slogan zdawał się mówić: "Frajda? Możecie sobie pomarzyć". Spoglądając na te pełne ironii zasady, Sora widział przed oczami twarz tutejszego Boga. Nie ulegało wątpliwości, że jeśli ktoś tu dobrze się bawił, to właśnie on. - Ten dzieciak, który nas tutaj ściągnął... jeżeli naprawdę jest lokalnym bóstwem, jest całkiem spoko. - Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem i odłożył telefon. Położył się na łóżku i pogrążył w zadumie. Zmęczenie szybko wzięło nad nim górę. W mgnieniu oka mgła spowiła jego umysł, rozpraszając myśli. - To chyba normalne, nie? Po tylu zarwanych nocach... - Mhm... - mruknęła Shiro. Przemęczona dziewczynka położyła rękę na ramieniu brata. Jej twarz, zazwyczaj przykryta grzywką, wyglądała jak dzieło sztuki. Teraz była biała niczym porcelana. Dziewczynka do złudzenia przypominająca lalkę. Sora i Shiro - dwoje kompletnie niepodobnych do siebie nastolatków. Fakt, że byli rodzeństwem, wydawał się kiepskim dowcipem. - Ciągle ci powtarzam, żebyś się czymś przykrywała. Może zarzucisz na siebie przynajmniej jakiś koc... Przeziębisz się - upomniał siostrę chłopak. - Mmm... przykryj mnie - poprosiła słabym głosem. Zawahał się przez chwilę, czując stęchłą woń starej tkaniny. Cóż, lepsze to niż nic. Dobra, co teraz? Co robić? - zastanowił się, zerkając na przysypiającą Shiro. Wyciągnął komórkę. Raz po raz naciskał palcem na ekran, sprawdzając zainstalowane na niej aplikacje. A nuż któraś okaże się tu przydatna? W powieściach ludzie próbują najpierw znaleźć sposób na to, jak wrócić do swojej rzeczywistości, tam... Gdzie zostali odrzuceni przez swoich rodziców. Gdzie społeczeństwo nie akceptowało jego siostry. Gdzie on sam nie potrafił funkcjonować pośród innych ludzi. Gdzie czuł się dobrze wyłącznie przed ekranem swojego komputera. - Nie czaję, dlaczego bohaterowie książek, którzy trafiają do innego świata, za wszelką cenę starają się wrócić do domu? - powiedział na głos Sora, choć doskonale wiedział, że Shiro zdążyła już zasnąć. Jak można się było spodziewać, nie doczekał się odpowiedzi. Myślał, co powinni zrobić po czterech dniach spędzonych w gospodzie. Próbował się skupić, lecz po chwili przegrał z potwornym zmęczeniem i pogrążył się we śnie. ♦ ♦ ♦

  • Puk!*Puk!*

Delikatne stukanie do drzwi wystarczyło, by obudzić Sorę. Był jednym wielkim kłębkiem nerwów, odkąd tylko zjawili się w tym nieznanym miejscu. Choć brak snu dawał mu się we znaki do tego stopnia, że miał ochotę krzyczeć, zdołał się jednak opanować. Chwilę później jego mózg działał już na pełnych obrotach. - Mmm... - mamrotała przez sen Shiro. Chłopak nie posiadał się ze zdumienia, to nie pasowało do jego siostry. Wciąż smacznie spała, uczepiona jego ramienia, strużka śliny ściekała po jej brodzie. Sora patrzył z zazdrością na drzemiącą dziewczynkę, jej widok pozwolił mu się nieco uspokoić. - No jasne! Jakby się zastanowić, zabójstwa i kradzieże są tu przecież zakazane. To znaczyło, że nie musieli przejmować się zagrożeniami, które wydawały się naturalne w świecie takim jak ten. Jeżeli zrozumieliby... nie, rozumieli to na pewno. Uśmiechnął się triumfalnie, znów spoglądając na drzemiącą Shiro, która prędko zaadoptowała się do tutejszych warunków. - Nigdy nie dorównam twojemu geniuszowi, to pewne... *Pukl*Pukl*Puk!* - Już, już! Kto tam? - spytał chłopak, gdy ktoś ponownie po cichu zastukał do drzwi. - Nazywam się Stephanie Dola, mogę zająć chwilkę? Chciałabym, żebyś wyjaśnił mi to, o czym mówiłeś po południu. Stephanie... och. Sora chwycił smartfon i rzucił okiem na zrobione dzień wcześniej zdjęcie. Dostojna młoda kobieta o płomiennych włosach i niebieskich oczach. Tak, widział ją na dole. Była jedną z tych osób, które brały udział w turnieju o władzę nad królestwem. - W porządku, już idę. - Mmm... - Siostrzyczko, cieszę się, że tak wiele dla ciebie znaczę, ale puść moją rękę. W ten sposób nigdzie się nie ruszę. - Hmm? - Shiro, która wciąż przysypiała, wreszcie rozluźniła chwyt. Sora podniósł się ociężale i ruszył po skrzypiącej podłodze w stronę drzwi. Stojąca na korytarzu Stephanie w ogóle nie przypominała dziewczyny, którą zapamiętał ze zdjęcia. Wyglądała jak siedem nieszczęść. - Pozwolisz, żebym weszła do środka? - Eee, pewnie, wejdź - zgodził się i wpuścił rudowłosą do ciasnego pokoju. Zaproponował jej krzesło przy stole, po czym zajął miejsce na łóżku, tuż obok siostry. Gdy ta nareszcie zdołała usiąść, chwiała się na wszystkie strony. Była na wpół przytomna. - Co to miało znaczyć? - Dola odezwała się jako pierwsza. - To? Ach, to nie tak. Nic z tych rzeczy. Jesteśmy rodzeństwem. - Braciszku, odrzuciłeś mnie... Poprawka. "Na wpół przytomna" nie było właściwym określeniem. W osiemdziesięciu procentach jeszcze spała. Żeby nie opaść na łóżko, oparła się plecami o brata. - Uch, nie, nie odrzuciłem. Jestem Sora. Nigdy nie miałem dziewczyny, ale chętnie jakąś przygarnę! - Chłopak nie znał panujących tu obyczajów, dlatego też postanowił się wytłumaczyć. Na wszelki wypadek. - To mnie nie interesuje. - Stephanie, choć wyraźnie zmieszana, kontynuowała nieśmiało. - Pytałam o to, co powiedziałeś mi po południu... Popołudnie, popołudnie. Sora nie miał pojęcia, o czym ona mogła mówić. Zastanawiał się, która mogła być godzina. Było ciemno. Spojrzał na telefon. Minęły zaledwie cztery godziny, odkąd położył się do łóżka. Nic dziwnego, że wciąż był bardzo zmęczony. - Kiedy mnie mijałeś, powiedziałeś, że moja rywalka robi mnie w balona. - Pewnie... przegrałaś? - mruknęła Shiro. Wciąż miała przymknięte oczy i mamrotała coś pod nosem, lecz musiała być już w pełni świadoma. Komentarz dziewczyny sprawił, że Dola straciła panowanie nad sobą. - Masz rację! Tak! Przegrałam! I co teraz?! Wszystko stracone! - wrzeszczała, zerwawszy się na równe nogi. - Jestem niewyspany i pęka mi głowa. Czy mogłabyś, proszę, mówić ciszej? - Sora zatkał sobie uszy. - Skoro wiedziałeś, że oszukuje, mogłeś powiedzieć mi, w jaki sposób! - Rozwścieczona dziewczyna grzmotnęła torebką o stół, zupełnie ignorując jego prośbę. Nie przestawała krzyczeć. - Wygrałabym, gdyby jej przekręty wyszły na jaw! - Uff... no tak, Ósma Zasada: "Gracz przyłapany na oszustwie automatycznie przegrywa". - Chłopak przypomniał sobie jedną z zasad, które czytał na smartfonie przed snem. Innymi słowy - każdy mógł kantować dopóty, dopóki nie został nakryty. Słuszność swoich podejrzeń trzeba było jednak udowodnić. - Dzięki, przez ciebie przegrałam! Nie mam już szans na zdobycie korony! - Podsumowując... Przegrałaś, jesteś wkurzona i przyszłaś... żeby się wyżyć? - mruknęła ospale Shiro. Trafiła w sedno. Stephanie zazgrzytała zębami. - Moja droga, opanuj się. Niepotrzebnie dolewasz oliwy do ognia. Tylko udajesz, że przysypiasz, co? - Ja... jak? Skąd wiedziałeś? - Rozbudziłaś się, kiedy powiedziałem, że szukam dziewczyny... Nie mamy tu żadnych przyjaciół, powinniśmy być, wiesz, mili dla... - Sora urwał nagle. Wpadł na pewien pomysł. Shiro nie pisnęła już ani słówka, widząc, jak wyraz twarzy jej brata zmienia się w okamgnieniu. - Myślę, że moja siostra ma rację - powiedział. Sprawiał wrażenie, jak gdyby w ciągu kilku sekund stał się zupełnie innym człowiekiem. - I tak wszyscy wiemy, że ludzie z góry skazani są na porażkę. - Co mówiłeś? - wycedziła Dola przez zaciśnięte zęby. Sora nie odpowiedział. Bezceremonialnie taksował ją spojrzeniem. Wyglądała bardzo ponętnie. Nosiła rozkloszowaną sukienkę ozdobioną mnóstwem falbanek, która odsłaniała sporą część jej ciała; takiego stroju z pewnością nie powstydziłaby się żadna księżniczka. Chłopak pożerał ją wzrokiem. - Przeciwniczka wyrolowała cię bez najmniejszego problemu, po czym przychodzisz tutaj wyżyć się na mnie... - Chłopak uważnie dobierał słowa tak, by jak najskuteczniej rozsierdzić dziewczynę. - Irytują cię komentarze dziecka. Ba, otwarcie okazujesz swoje emocje. Działasz zbyt pochopnie. Jeżeli naprawdę jesteś krewniaczką byłego władcy, jeżeli tak zachowuje się rodzina królewska, to nie dziwię się, dlaczego ludzie ciągle przegrywają. Sora obrzucił Stephanie pogardliwym spojrzeniem, jakby patrzył na jakieś niezbyt inteligentne zwierzę. Nastolatka, trzęsąc się ze zdenerwowania, spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami. Cofnij... to... - Cha, cha! Niby czemu? - O mnie możesz mówić, co tylko ślina ci na język przyniesie, ale nie pozwolę, żebyś obrażał moich krewnych! - Dola gotowała się ze złości. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i zbyt ją machnięciem ręki. - Nie zauważyłaś, że rywalka wpuszcza cię w maliny, bo grałaś defensywnie. Bałaś się podjąć ryzyko, licząc na łatwe zwycięstwo. Ludzie twojego pokroju zawsze koncentrują się tylko na sobie i nie mają czasu, by choć na chwilkę zerknąć na swojego przeciwnika. - Sora roześmiał się szyderczo, po czym kontynuował: - Jesteś prosta i ograniczona. Szybko się wpieniasz i nie potrafisz utrzymać swojego gniewu na wodzy. Naprawdę myślałaś, że masz jakiekolwiek szanse? - Mógłbyś zamknąć się w końcu i dać mi coś powiedzieć!? - Dola rzuciła się w jego stronę. - Zmierzmy się, okej? - wypalił nagle Sora, na co Dola stanęła jak wryta. - Eee, ach... co? - Była zdezorientowana, lecz postanowiła wysłuchać go do końca. - Przecież wyrażam się jasno. Spróbujmy czegoś prostego. Może papier, kamień, nożyce? Znasz tę grę? - Kamień, papier... Oczywiście. Jasne, że ją znam. - Dobrze. Cieszę się, że też ją tu macie. Aha, jeszcze jedno. - Chłopak uniósł wskazujący palec i zaczął powoli tłumaczyć - Przyjmiemy nieco inne zasady, zgoda? Ja będę wystawiał jedynie papier. - Hę? - Jeżeli pokażę cokolwiek innego, przegrywam. Pamiętaj jednak, że jeśli cię wtedy pokonam, razem poniesiemy porażkę. Zremisujemy. Jeżeli razem damy papier, wygrywasz ty. Przegra, jeśli pokaże coś innego niż papier? Co on wygaduje? Stephanie nie do końca rozumiała słowa chłopaka. Postanowiła być nieco bardziej uważna. - O co gramy? Sora wyszczerzył się szeroko. Cieszył się, że dziewczyna od razu przeszła do rzeczy. - Jeżeli uda ci się zwyciężyć, zrobię wszystko, o co tylko poprosisz - zaczął - Opowiem o triku, jaki zastosowała twoja rywalka, dam ci kilka rad na ich temat, cokolwiek. Mogę nawet umrzeć za to, że obraziłem twojego głupiego dziadka. - Ty... - Jeśli wygram, zrobisz to samo dla mnie. Spełnisz moje życzenie. - Sora wyglądał na zadowolonego z siebie. Na jego poważnej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. - Stawiam na szali swoje życie - kontynuował zimnym, niemiłym, wulgarnym wręcz tonem. - Jestem przekonany, że jesteś w stanie zrobić to samo, co? Chyba, że się mylę? Stephanie, choć wściekła do granic możliwości, zdołała zapanować nad emocjami. - A jeśli zremisujemy? - zapytała ostrożnie. - Zdradzę ci, w jaki sposób cię oszukano. W zamian za to.. - Sora całkowicie zmienił swoje nastawienie i zaczął wdzięczyć się do dziewczyny. Podrapał się po głowie, udając zakłopotanego. - Wyświadczyłabyś mi drobną przysługę? Na razi( jakoś sobie radzimy, ale po czterech dniach będziemy musieli opuścić to miejsce. Mówiąc szczerze, nie mamy ani jedzenia ani lokum. Nie bardzo wiemy, co dalej począć... - Rozumiem, że chodzi o zapewnienie wam schronienia, tak' Chłopak jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi. Wygląda na to, że szuka po prostu darmowego zakwaterowania. - To jak będzie? Odpuszczasz? - Wciąż możesz zrezygnować. Poznanie sekretu twojej przeciwniczki nic ci już nie da, straciłaś przecież szansę na zdobycie władzy, czyż nie? Nie lubisz kusić losu, to widać. Jeżeli boisz się takiego wyzwania, zawsze możesz się wycofać. Mnie tam bez różnicy - chłopak próbował jeszcze bardziej rozjuszyć rudowłosą. - Rozumiem! Jestem gotowa! Aschente! - choć Sora wyraźnie ją prowokował, Dola podjęta wyzwanie. Aschente było słowem przysięgi - wypowiadająca je osoba ślubowała tym samym, że w imię Najwyższego Boga będzie przestrzegać podczas rozgrywki wszystkich Dziesięciu Zasad. - Okej, to ja też... Aschente - rzucił od niechcenia chłopak, uśmiechając się od ucha do ucha. Myśli Stephanie galopowały jak szalone. Powiedział, że będzie używał tylko papieru, tak? Spodziewa się, że pokażę nożyce? Warunki, które zaproponował, zdradziły jego intencje. Chce zremisować, nie może przecież wygrać. Potrzebuje jedynie dachu nad głową - zakładam, że w rzeczywistości nie ma nawet pojęcia, w jaki sposób mnie oszukano. Jestem tego pewna. Przegra, jeśli nie wystawi papieru. Jak zatem prezentują się moje szanse? Kamień: dwie możliwe wygrane i jedna przegrana. Nożyce: dwie wygrane i remis. Papier: jedna wygrana, dwa razy remis. Może wystawić tylko papier. Jeżeli bezmyślnie będę używała wyłącznie nożyc, on pokaże kamień. Będzie ze mnie drwił: "Wszystko idzie jak z płatka, gratuluję naiwności, głupia". Jeśli zaś dam papier, doprowadzę do remisu. Dokładnie tak, jak tego chciał. Wydaje mu się, że nie wystawię kamienia, bo oznaczałoby to moją porażkę, tak? Próbuje zrobić ze mnie idiotkę! Przy kamieniu i nożycach prawdopodobieństwo mojej wygranej wynosi dwa do jednego. Nie, nie pozwolę, żeby mnie wyrolował! Nie dam mu zremisować! Dola przeszyła wzrokiem swojego przeciwnika i przełknęła głośno ślinę. Nie dlatego, że stawała w szranki z odważnym i nieco aroganckim młodym mężczyzną, lecz z powodu jego delikatnego, chłodnego uśmiechu. Sora sprawiał wrażenie, jak gdyby z góry założył, że zwycięży. Patrząc na niego, rozgorączkowana dziewczyna po raz kolejny poczuła, jak zalewa ją zimny pot. Tylko spokojnie. Skup się. Nazwał cię impulsywną, prostą i ograniczoną. Musisz się opanować, inaczej jedynie udowodnisz mu, że miał rację. - Stephanie zganiła się w myślach. Po chwili w pełni zrozumiała swoje położenie. No jasne! To oczywiste. Nie ma innego wyboru! Musi pokazywać jedynie papier, tak jak zadeklarował. Nie wygra, jeśli wystawi cokolwiek innego. Bez względu na mój ruch, będzie używał tylko tej jednej figury... Oznacza to, że jeśli mu się poszczęści, zwycięży. A jeśli uda mu się zremisować, tak czy inaczej wszystko pójdzie po jego myśli! Może również przegrać, i to bez względu na to, co pokaże! - To jak, zaczynamy? - zapytał Sora, ciesząc się tak, jak gdyby już zdołał pokonać dziewczynę. - Jasne. Cały czas na ciebie czekam. Jesteś gotów, by zagrać, przestrzegając Dziesięciu Zasad? - odpowiedziała równie pewna siebie Stephanie. Rozszyfrowałam cię! Nie wstydź się, możesz szlochać i wyć! Dam ci popalić! - Dobra, jedziemy! Uważaj! Raz, dwa, trzy! Dziewczyna wyprostowała dwa palce - nożyce. - C-co? - spojrzała szeroko otwartymi oczami na rękę młodzieńca. Kamień - Co takiego? Skąd mogłeś... jak? - Dobra robota. Naiwnie nie użyłaś kamienia. Wciąż jednak musisz się sporo nauczyć - rzekł ozięble Sora. Spoważniał nagle, a drwiący uśmieszek całkowicie znikł z jego twarzy. Przez chwilę wiercił się w łóżku, szukając wygodniejszej pozycji. - Prowokowałem cię. Liczyłem, że go pokażesz, i prawie to zrobiłaś. Tylko wtedy mogłabyś przegrać. - Zwiodła cię moja opanowana mina. Zrozumiałaś, że zwyciężę, tylko gdy wystawię papier. - Co? - Dola pojęła, że chłopak zdołał odgadnąć jej zamiary. Wszystko to było jedynie... popisem jego aktorskich umiejętności? - Co więcej, jeśli chciałaś znaleźć na mnie sposób, powinnaś pokazać papier... Nie dość, że zniweczyłabyś moją jedyną szansę na wygraną, to prawdopodobieństwo, że mnie pokonasz, wzrosłoby dwukrotnie. Przejrzał ją na wylot. Nie, dobrze to wszystko zaplanował. - Uch... - Stephanie zagryzła wargi, przykucnęła i podparła się rękoma. Sora był przekonany, że jego przeciwniczka zdoła nad sobą zapanować. Co więcej, wiedział doskonale, że nie zadowoliłaby się remisem. Nie musiał mówić już nic więcej. Rudowłosa pojęła, że wszystko to było przyczyną porażki, jaką poniosła wcześniej po południu. - W tym pojedynku od początku był tylko jeden zwycięzca -ja - dodał chłopak. - Wiem. Chciałeś zremisować. W porządku, pomogę wam znaleźć pokój... - odparła zrezygnowana. - Moment, zaczekaj chwilę. Źle mnie zrozumiałaś. - Słucham? - Wróćmy do tego, co mówiłem wcześniej, dobrze? "Wyświadczyłabyś mi drobną przysługę? Na razie jakoś sobie radzimy, ale po czterech dniach będziemy musieli opuścić to miejsce. Mówiąc szczerze, nie mamy ani jedzenia, ani lokum. Nie bardzo wiemy, co dalej począć..." Moje pytanie brzmi. czy w swojej wypowiedzi sprecyzowałem, co dokładnie miałabyś dla mnie zrobić? - Co takiego!? - krzyknęła spanikowana dziewczyna, błyskawicznie podnosząc się z podłogi. - Przecież upewniałam się, że chodzi o lokum! - W tym rzecz. Nie przypominam sobie, żebym przytaknął. Dola z całych sit spróbowała odtworzyć w pamięci przebieg rozmowy sprzed kilkunastu minut. Nie mieli dachu nad głową ani jedzenia. Byli zagubieni i nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Tak, wszystkie te słowa miały jedynie odwrócić jej uwagę. Sora, ten gość... nie odpowiedział jednoznacznie na pytanie. Stał jedynie, szczerząc się do dziewczyny. Stephanie była przekonana, że chodziło mu jedynie o miejsce do spania. - A... Aaa... - No, nareszcie zrozumiałaś! A teraz posłuchaj mnie uważnie. Moja prośba brzmi... - Chłopak wymierzył palcem w Stephanie, posyłając jej najszerszy ze swoich uśmiechów. - Zakochaj się we mnie! ♦ ♦ ♦ Zapadła długa cisza. Przerwała ją dopiero Shiro, która do tej pory w milczeniu obserwowała całą scenę. - Eee, braciszku? - Cha, cha, cha! Co się stało? Zaniemówiłaś z wrażenia? Nieźle to wszystko wykoncypowałem, nie? - choć jego siostra nie do końca odnajdywała się w sytuacji, Sora był z siebie nad wyraz dumny. Szósta Zasada mówiła: "W przypadku przysięgi na Dziesięć Zasad, warunki zakładu muszą zostać spełnione". Ponadto, jak nakazywała zasada dziewiąta z nich, złamanie którejkolwiek z reguł oznaczałoby sprowadzenie na siebie boskiego gniewu. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, każdy gracz, nawet jeżeli było to wbrew jego woli, musiał w pełni wywiązać się z zawartej z przeciwnikiem umowy. Tak czy inaczej... - Yyy... co to wszystko ma znaczyć? - Shiro wciąż była zdezorientowana. - Oczom nie wierzę, my little sister - Jej brat zrobił zdziwioną minę. - Chodzi o więzy miłości. Jeżeli Dziesięć Zasad naprawdę rządzi tym światem, wykorzystam nasz związek. Stephanie z pewnością wesprze mnie gotówką i zapewni schronienie. Kto wie, może nawet będę miał służących? Trzy pieczenie na jednym ogniu! Młodzieniec brzmiał, jak gdyby chciał przekazać siostrze: "Jesteś geniuszem, w głowie mi się nie mieści, jak możesz tego nie kapować?". - Dlaczego nie zażądałeś, żeby została twoją własnością? - Hm? - Wszystko to należałoby do ciebie. - Eee, że jak? - Skonfundowany chłopak zastanowił się nad słowami siostry. Gdyby rudowłosa należała do niego, wszystkie dobra, którymi dysponowała, automatycznie trafiłyby w jego ręce. - E, co? Wtedy zyskałbym... mówisz serio? Shiro miała rację. Dlaczego sam na to nie wpadł? Dlaczego? Umiał targować się z ludźmi, nieraz udowodnił przecież, że był bardzo skutecznym negocjatorem. - Czyżbyś się zadurzył, braciszku? - A... Siostra spojrzała na niego chłodno. Jej powieki wciąż były na wpół przymknięte, choć z pewnością nie była to oznaka zmęczenia. - Aaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknął Sora, łapiąc się za głowę. -Nie, nie! To... niemożliwe? Czyżbym przestraszył się, że jeżeli nie wykorzystam tej szansy, nigdy już nie uda mi się zdobyć serca żadnej kobiety? Czy moje głupie kompleksy nie pozwoliły mi podjąć właściwej decyzji, kiedy miałem na to szansę!? Jestem idiotą... J-jak mogłem być tak nieuważny... Niewiarygodne. Był w końcu głównym strategiem "[ ]". Poczuł, jak na samą myśl o tak banalnej pomyłce dostaje zawrotów głowy. - Zawsze powtarzałeś, że nie potrzebujesz dziewczyny... -rzekła poważnie nadąsana Shiro. Wyglądała na niezadowoloną. - Mówiłeś, że wystarcza ci moje towarzystwo... - Wybacz mi, nie jestem wystarczająco silny! - Chłopak padł na kolana, przycisnął ręce oraz głowę do podłogi i zaczął przepraszać siostrę. - Masz zaledwie jedenaście lat! Poza tym jestem twoim bratem! Policja mogłaby się mną zainteresować! Wiesz, jestem młodym mężczyzną, mam swoje potrzeby... - Jego wymówkom nie było końca. Sora miał całkowitą rację. Nikt nie mógł zlekceważyć Dziesięciu Zasad, świętych praw tego świata. Stephanie, przedmiot jego pożądania, stała obok ze spuszczonym wzrokiem. Nagle zrobiło jej się ciepło, serce zaczęło łomotać w piersi. Cała drżała. Poczuła ucisk w gardle na widok chłopaka, który od kilku minut paplał z siostrą, kompletnie nie zwracając na nią uwagi. Nie. Nie mogła spełnić jego życzenia. Nie mogła być z takim mężczyzną, takim... dupkiem jak on! I na pewno nie była zazdrosna! - Naprawdę wydaje ci się, że mogłabym się na to zgodzić!? - wrzasnęła, trzęsąc się z wściekłości, po czym gwałtownie podniosła się z krzesła. - Jasny szlag! Ale mnie wystraszyłaś! Rudowłosa przeszyła Sarę ostrym spojrzeniem. Broniła się przed uczuciem, które kiełkowało w niej wbrew jej woli. Tak czy inaczej... - O! Och... - Gdy ich spojrzenia się spotkały, Dolę zalała kolejna fala gorąca. Jej puls przyspieszył gwałtownie. - To właśnie nazywasz drobną przysługą!? Uważasz, że możesz ot tak sprawić, żeby dziewczyna straciła dla ciebie głowę!? Przymknęła w panice oczy. Obawiała się, że chłopak mógłby odgadnąć prawdę. Zaskoczyła go, z krzykiem zrywając się na równe nogi, lecz teraz nie robiła już na nim tak wielkiego wrażenia. - Yyy, ten... no... - Zakłopotany Sora drapał się po policzku, omiatając spojrzeniem każdy róg pomieszczenia. Choć początkowo wszystko szło jak po maśle, jego wielkie niedopatrzenie sprawiło, że stracił wcześniejszy zapał. Zaczął rozważać swoje możliwości. - Hej, Shiro, co robimy? - Nie mam pojęcia... - odpowiedziała beznamiętnie dziewczynka, ignorując jego żałosne wołanie o pomoc. - Uch... Khem, khem - odkaszlnął głośno. Zdecydował, że wybrnie z tej sytuacji w jedyny możliwy sposób. Udając, że nie popełnił olbrzymiej gafy. Poczuł się lepiej, gdy tylko wpadł na ten pomysł. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. - Wiesz, każdy inaczej rozumie słowo "drobny". Ktoś mógłby poprosić o kawałek ciastka, zjeść je całe i upierać się potem, że wziął jedynie malutki kęs. - Sora odzyskał pewność siebie i zaczął rozwodzić się nad użytym przedtem określeniem. - T-to... oszustwo! - zaprotestowała Stephanie, puszczając mimo uszu wywody chłopaka. Musiała przyznać, że miał bardzo miły głos. Była rozdarta. Z jednej strony, nie miała ochoty prowadzić tej dyskusji ani chwili dłużej, a z drugiej - chciała posłuchać go jeszcze przez moment. Nie rozumiejąc, skąd biorą się w niej sprzeczne uczucia, postanowiła zażądać wyjaśnień. Chłopakowi obce były jednak takie kobiece rozterki, w końcu był osiemnastoletnim prawiczkiem. - Tak, masz rację. - Sora wymierzył w nią palec, jak nauczyciel, który chce zganić swojego ucznia. - Byłaś tak zaaferowana samą potyczką, że umknęły twojej uwadze wszystkie nasze ustalenia. To niedopuszczalne! Przegapiłaś fakt, że mówiłem mato konkretnie... Specjalnie odwróciłem twoją uwagę, skupiając się przede wszystkim na alternatywnych zasadach gry. Podsumowując, od samego początku chłopak chciał, by gra zakończyła się jeden do jednego. Cała reszta zależała już tylko od interpretacji Stephanie. Co więcej, bez względu na to, czy udałoby mu się wygrać, czy też zremisować, stawka była taka sama. Dokładnie tak wyglądał ich pojedynek. Znaczyło to zatem, że Sora zachował się jak... - Oszust! - Tak właśnie było. Wykiwał ją. Nic więc dziwnego, że miała ochotę na niego nawrzeszczeć. Zdołała jednak powściągnąć swój język. - Jak możesz mnie tak nazywać? To ty dałaś się nabrać, możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie. - Oszust powiedziałby dokładnie to samo! - Trzecia z Zasad mówi, że gracze muszą zgodzić się co do równowartości stawek wejściowych. - Shiro, która jeszcze przed chwilą boczyła się na brata, odezwała się w końcu, słysząc kolejne oskarżenie ze strony Doli. - Tak! - Sora ucieszył się, że siostra znów stała z nim ramię w ramię. - Ta zgoda jest tutaj kluczowa. Mało tego, Czwarta Zasada brzmi: "W przypadku braku zastrzeżeń co do punktu trzeciego, zasady gry i przedmiot zakładu są dowolne". Co oznacza, że... - Chłopak zakołysał się, kręcąc w powietrzu palcem. - Na szali postawić można prawa człowieka, jego swobody, a nawet życie - dokończyła Shiro. - Yes, exactly! Kiedy stawki zostają ustalone, gra automatycznie się zaczyna. - Choć rodzeństwo tłumaczyło Stephanie jej pomyłkę, wyglądali raczej, jakby dyskutowali wyłącznie między sobą. - Nie musiałeś od razu bawić się jej uczuciami... - Wręcz przeciwnie! W inny sposób nie byłbym w stanie upewnić się, czy wola ma jakikolwiek wpływ na... - Braciszku... - Przepraszam. Sora wciąż udawał, że nie popełnił wcześniej największego i błędów, jednak ta taktyka jakoś nie przemawiała do jego siostry. - A-ale jak? Jak mogłeś mnie tak oszwabić? Jak mogłeś zostać pierwszą osobą, w której się zadurzyłam? Dalsze naskakiwanie na Dolę byłoby prawdopodobnie najokrutniejszą rzeczą na świecie. Wciąż próbowała się bronić, do jej oczu zaczęty napływać łzy. Mimo to... - Reguła numer sześć mówi, że jeżeli ktoś podczas zakładu przysięga na Dziesięć Zasad, zobowiązany jest bezwzględnie dotrzymać jego warunków. - Shiro zadała ostateczny cios, choć w jej cichym głosie pobrzmiewała nuta współczucia. - Dałaś się zwieść... zapomniałaś o znaczeniu i wadze panujących tu praw. Miała całkowitą rację. Treść Piątej Zasady brzmiała: "Strona wyzwana ma prawo do wyboru gry i wyznaczenia jej zasad". Stephanie mogła zatem odpuścić sobie pojedynek lub dowolnie zmienić jego zasady. Tylko jedna osoba zmarnowała te szanse i sprowokowana rzuciła się w wir walki... - Uch! Ona sama. Osunęła się na kolana. Nie wiedziała, co powiedzieć. Tego dnia na własnej skórze przekonała się, jaka moc drzemie w Dziesięciu Zasadach. Był to niezbity dowód na to, że całym Disboard rządziły gry. Cokolwiek by powiedziała, było za późno. Założyła się i przegrała. - Rozumiem, że wszystko jest już dla ciebie jasne, prawda, Stephanie? - Uff... T-ty... Ty bucu! Dziewczyna chciała zwyzywać Sorę, lecz uczucia jej na to nie pozwoliły. Co więcej, poczuła przyjemne podekscytowanie, gdy zwrócił się do niej po imieniu. - Ech! Nic z tego wszystkiego nie rozumiem! - Zdenerwowana oparła się na łokciach i walnęła głową w podłogę. - Yyy... wszystko dobrze? - A jak myślisz!? - Dola zmierzyła go wzrokiem. Jej czoło było całe zaczerwienione i spuchnięte. - Nie, chyba nie. - Chłopak zawahał się, jednak kontynuował po chwili: A-ale wiesz, wygrałem i chciałbym odebrać swoją... nagrodę. Celem młodzieńca nie było rozkochanie w sobie nastolatki. Liczył na to, co mogło przyjść później. Zależało mu jedynie na jej majątku. Właśnie sobie o tym przypomniała. Zaraz, zaraz. Chciał wyraźnie, żeby się w nim zadurzyła. Nie rozkazał jej, by była mu posłuszna. Zrozumiała, że nie musi spełniać ani jednego życzenia więcej. - Che, che, che! Myślałeś, że mnie masz, co? Krótka piłka. Wystarczyło, że odpowiedzią na każde jego pytanie będzie: "NO". To rozwiąże wszystko. - Okej, zacznijmy od twojego imienia. Jest za długie. Co powiesz na Steph? - Hm? A, tak, tak! Oczywiście! - Rudowłosa ochoczo przystała na propozycję i skinęła z uśmiechem, choć dosłownie dwie sekundy temu postanowiła, że więcej nie pójdzie mu na rękę. - Co!? - Zarumieniła się. Była szczęśliwa, że jej chłopak nazywał ją w tak rozkoszny sposób.

- Jasne... nie przeszkadza mi to! Może być! Nazywaj mnie, jak tylko chcesz, ale zdajesz sobie sprawę, że nie muszę robić dla ciebie już niczego więcej?

Dola próbowała przekonać samą siebie, że nie będzie więcej odpowiadać na żądania Sory, podczas gdy mogła najzwyczajniej w świecie odwrócić się na pięcie i opuścić pokój. Podświadomie chciała jednak zostać przy swoim wybranku... - Świetnie, ty mów na mnie Sora. Dobra, Steph, należysz do rodziny królewskiej, mam rację? Zaczęło się. Jeżeli rzeczywiście chciał jedynie położyć ręce na dobrach, którymi dysponowała, za moment z pewnością zapyta o lokum, jedzenie i pieniądze. Mimo wszystko była pewna, że we wszechświecie nie istniała żadna siła, która mogłaby zmusić ją do udzielenia mu takiego wsparcia. Zachichotała po cichutku. Powie wprost: "Wybacz, ale nie zgadzam się na to!". Udowodni temu oszustowi, że wcale z nią nie wygrał. Wprost nie mogła się doczekać, aż zobaczy jego zaskoczoną minę! Czekała, przygotowana do odpowiedzi. - Musisz mieć naprawdę olbrzymi dom. Może byśmy zamieszkali razem na pewien czas? - Och, jasne, jak najbardziej! ♦ ♦ ♦ Co? - Uch, co? Co takiego? - Steph była zdumiona tym co przed chwilą sama powiedziała. Poczuła, jak pytanie Sory rozgrzewa ją do czerwoności. "Może byśmy zamieszkali razem?". Miał na myśli... tak, życie we dwójkę. Pod jednym dachem. Przebywanie ze sobą przez cały czas, dzielenie łóżka, wspólne kąpiele. - Ach, nie! Nie, to nie tak! Nie mogę! - Dola z całych sił zaczęła uderzać głową o drewnianą ścianę. - Yyy, o kurczę. - Chłopak natychmiast zbladł. - Czyli nie chcesz, żebym się wprowadził? - Ależ oczywiście, że chcę! Ech, to wszystko bez sensu... -Rudowłosa wbiła wzrok w sufit. Na jej twarzy pojawił się smutny grymas. Bez wątpienia Sora popełnił błąd. Chciał, by dziewczyna wyświadczyła mu drobną przysługę, która w jego pojęciu nie była wiążąca i nie zawierała podtekstów. Nie rozumiał, jak odebrała to Steph. On nigdy jeszcze nie miał dziewczyny. Ona zaś zakochała się po raz pierwszy w życiu. Mało tego, uczucie to rozkwitło wbrew jej woli. Obydwoje zlekceważyli potęgę miłości, która na przestrzeni dziejów niejednokrotnie powodowała, że największe królestwa upadały jedno po drugim. ♦ ♦ ♦ - Che, che, che... Już mi wszystko jedno, możesz ze mnie zrobić cokolwiek - rzuciła rozgoryczona dziewczyna. Szlochała, siedząc na podłodze. Choć prośba młodzieńca mogła nie być w żaden sposób wiążąca, Steph zdała sobie sprawę, że jest dla niej za późno Nie mogła się wycofać. - Masz jeszcze jakieś życzenia? Mów, czego ci potrzeba, co? - Uśmiechając się półgębkiem, popatrzyła na chłopak pustymi oczami. Trzeba przyznać, że w tym momencie powinna być już dużo roztropniejsza. Nie pomyślała o wszystkim, co mogło wiązać się z żądaniem Sory: "Zakochaj się we mnie". - Eee, tak, mam... Sora zerknął ukradkiem na Shiro. Steph nie miała bladego, pojęcia, co mogło oznaczać to spojrzenie. Dziewczynka skinęła głową. - W porządku... Nie mogłabym patrzeć, jak czekasz do mojej osiemnastki. Szkoda... - Nie potrzebuję współczucia, jasne? Poza tym jesteś moją siostrą, to tak nie działa! - Właśnie dlatego mi przykro... - Z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu, Shiro pokazała bratu figę z makiem. Gratulacje. Już nie będziesz prawiczkiem. - C-co? Właśnie tak. Być może było to dobre wychowanie Steph, a może wyłącznie brak wyobraźni, lecz nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że Sora będzie pożądał jej ciała. Była całkowicie zrezygnowana. - N-nie rozumiem? O n-niczym takim nie m-mówiłeś! M-musisz poczekać na dobry moment! Do tego potrzeba odpowiedniego nastroju, ech... Co? Krew w żyłach Doli zaczęła płynąć szybciej. Nie dlatego, że obawiała się stracić dziewictwo, wręcz przeciwnie - pragnęła tego. Gdy to zrozumiała, wróciła do wybijania głową dziury w ścianie. Sora w ogóle nie zważał na subtelności, o których mówiła. - To niemożliwe. Żadnych scen dla dorosłych, dopóki nie będziesz pełnoletnia, siostrzyczko - rzekł prostodusznie. - Co takiego? - wyszeptała Steph. Jak można się było spodziewać, nikt nawet nie spojrzał w jej kierunku. - Ja tam nie mam nic przeciwko... - odparła Shiro. - Ale ja mam! Pornole nie są dla dzieci! Nie wolno! - Braciszku, czyżbyś nie lubił tych "gatunków", w których robi się te wszystkie obrzydliwe rzeczy... Pomyślałam, że dlatego właśnie poprosiłeś, żeby się w tobie zadurzyła. - Zaraz, zaraz. Skąd wiesz o moich upodobaniach? - Pudełka od płyt walają się po całym pokoju. Są wszędzie... Steph nie pojmowała niczego z tej wymiany zdań. Doskonale wiedziała za to, że jest ignorowana. Z jakiegoś powodu zakładali, że siostra przez cały czas będzie razem z nimi... - Dlaczego ona nie może po prostu wyjść? - Jest mi bardzo miło słyszeć, że nie możesz się już doczekać, ale nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. - To... nie tak! Nie o tym mówiłam, oszalałeś!? Idiota! Rodzeństwo znów odwróciło się od rozgorączkowanej Doli. Stali zamyśleni z rękoma splecionymi na piersiach. Wyglądali niczym para uczonych próbujących rozwikłać jakąś skomplikowaną zagadkę. Po chwili Shiro doznała olśnienia. - Dobra. - Zaczęła tłumaczyć. - Możesz po prostu... zaimprowizować, być kreatywny. Zrób coś, czego nikt przedtem nie robił! - Tak! Właśnie! Naprawdę jesteś genialna! - Hę? - Komplement uradował dziewczynkę, lecz nie data tego po sobie poznać. Steph nie była do końca pewna tego, co działo się wokół niej. Zwróciła jednak uwagę, że rodzeństwo najwidoczniej zdołało znaleźć sposób na to, by Shiro została razem z nimi w pokoju. - Zastanawiam się tylko... jak daleko mogę się posunąć? - To przecież twoja specjalność, braciszku. - Tak, ale powiem ci, my little sister, że w rzeczywistości wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w grach i komiksach. - Chcesz powiedzieć, że jesteś prawiczkiem i nie wiesz... co zrobić, tak? O tym mówisz? - Pytanie Shiro było nad wyraz trafne, choć bolesne i niepotrzebne. Dziewczynka pomachała smartfonem przed oczami brata. - Będę cię nagrywać i mówić ci, co masz robić. - Nie mam nic przeciwko twoim wskazówkom, ale po co od razu wideo? - Co z deserem, braciszku? Zadowolisz się głównym daniem? Nie chcesz pornoli? - Jestem pod wrażeniem. Pomyślałaś o wszystkim. Z radością przyjmuję propozycję. Nieco stremowany Sora zwrócił się w kierunku Steph, która ze zdumioną miną wpatrywała się w telefon. Nigdy wcześniej nie widziała niczego podobnego. - Take one. Potykasz się i wpadasz prosto na... - Tak chcesz to rozegrać? Tylko na czym konkretnie miałbym się potknąć? - Chłopak rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za przeszkodę. - Hmm... - Shiro powoli zakradła się za brata i kopnęła go delikatnie. - Ach, kumam! Oho, upadam, upadam... - Hm? Sora niezgrabnie udał przed kamerą, że traci równowagę, i po chwili runął jak długi prosto na Steph. Razem przetoczyli się po podłodze, a gdy leżeli już nieruchomo... Jego ręce spoczęły, oczywiście, na jej biuście. Jasne, że mógłby powiedzieć dziewczynie, że to tylko tania zagrywka, ale to by nie było miłe. - Take two. Jakaś siła wyższa zmusza cię, żebyś ją zmacał. - To nie będzie miało żadnego sensu, przecież sam... - Dobra, odpuśćmy zatem... - Nie, pani reżyser, zróbmy to. Dam z siebie wszystko! Jedziemy!

  • Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam*Pam-pam* Pam-pam*Bom-bom*Bom-bom*Bom-bom*Bom-bom* Bom-bom*Bom-bom*Pom-pom*Bam-bam-bam!*

- Wow... - mruknął w zachwycie chłopak. Słowa więzły mu w gardle. Piersi Doli były mięciutkie w dotyku, dokładnie tak, jak się spodziewał. Ona zaś była całkowicie zszokowana, oczy o mało nie wyszły jej z orbit. Nie potrafiła połapać się w sytuacji, nie nadążała za rozwojem wydarzeń. Z jakiegoś powodu dotyk Sory powodował jednak, że przyjemne dreszcze przeszyty ją od stóp do głów. - Och... - jęknęła cicho, lecz w porę zdążyła zasłonić dłonią usta. Na całe szczęście rodzeństwo niczego nie usłyszało. - No, no, no! Dziewczyny w 3-D są naprawdę niezłe... Eee, pani reżyser, sądzisz, że ten materiał będzie odpowiedni dla osób w każdym wieku? - Tak, ale... Braciszku, chyba trochę przesadzasz... - Shiro zmarszczyła brwi i spojrzała w dół, na swoją płaską klatkę piersiową. - Masz rację, przecież to tylko wypadek, wywaliłem się. Lepiej byłoby zrobić przynajmniej trzy różne ujęcia. Do dzieła, pani reżyser. Co teraz? - Take three. Rozchyl trochę jej bluzkę. - Jesteś pewna? - zawahał się Sora. Jasne. Według standardów Jumpa możemy bez problem pokazać ją całą nago - odparta z powagą Shiro. - Nie, nie zrobimy tego! W prawdziwym życiu istnieją przecież sutki, wiesz o tym, prawda? - Tak, często dodawali je w wydaniach TPB... - Jesteśmy w realnym świecie. Wszystko dzieje się tu i teraz. Nie możemy nic z nimi zrobić, nie możemy ich wymazać. - To może zostawimy bieliznę? - Ewentualnie możemy tak zrobić, ale co z jej ubraniami'? Przecież same się nie zdejmą... - Chłopak ubolewał nad różnicami, jakie dzieliły rzeczywistość od fikcji. - A gdyby zostawić górę i przejść niżej? - Ach! Zgrabnym ruchem podwinąć delikatnie spódniczkę, tak? Brzmi doskonale, pani reżyser! - Sora wyciągnął ręce w stronę Steph. Dziewczyna nagle poczuta, jak przyjemne mrowienie w jej ciele znika na dobre. Podwinąć... spódniczkę? Bielizna? Chcą patrzeć na moje majtki? Tego już za wiele. Górę jeszcze jakoś zniosę. Nie, nie powinnam... Dola nie była w stanie myśleć racjonalnie, lecz kobieca intuicja próbowała ją ostrzec. Próbowała powiedzieć jej: Dół nie jest w porządku. Zdecydowanie nie. Na pewno nie. A przynajmniej nie teraz. Jak by to ująć? Być może wszystko to było spowodowane kiełkującymi emocjami. Z drugiej strony, zachodziły w niej pewne... fizjologiczne zmiany pod wpływem jego dotyku. - Uff... Aaaaa!? - Zadziałała odruchowo. Złapała ręce kucającego za nią chłopaka i zrzuciła je ze swojego biustu. - Och! - Sora zakołysał się i spróbował wstać, chcąc zachować równowagę, lecz jego próba nie na wiele się zdała; przechylił się do tyłu, przebiegł kilka metrów i wpadł prosto na drzwi. Choć rudowłosa popchnęła go niezbyt mocno, chłopak wystrzelił jak z procy. Z głuchym łupnięciem boleśnie rąbnął się w głowę. - Ala! Miał jednak znacznie większego pecha. Karczma była tania i rozklekotany zamek nie wytrzymał zderzenia. Chłopak wyleciał prosto na korytarz. - Braciszku... - Och... wszystko w porządku? Usłyszał głosy zmartwionych dziewczyn. Po chwili, jak gdyby chciały odciąć go od pozostałej dwójki, drzwi skrzypnęły przeciągle i zatrzasnęły się z hukiem. Zapadła głęboka cisza. ♦ ♦ ♦ Steph przez pewien czas stała jak wryta. Nie była pewna, co właściwie się wydarzyło. Nagle zdała sobie sprawę, że próbując obronić się przed Sarą, wyrzuciła go z pokoju. - O nie! S-sora!? - Po raz pierwszy wypowiedziała jego imię. Spanikowana zerwała się na równe nogi. Była zaniepokojona, poczuła ucisk w klatce piersiowej. Mogła wyrządzić mu krzywdę. Doszła do wniosku, że to właśnie było powodem jej nagłego zdenerwowania. W jej głowie zrodziła się obawa, że chłopak mógłby znielubić ją za to, w jaki sposób się zachowała. Spróbowała jednak odtrącić tę myśl. Chcąc przekonać samą siebie, że Sora nie będzie żywił do niej urazy, wybiegła z pomieszczenia. Dostrzegła go skulonego w rogu. Trząsł się jak osika, trzymając się za głowę. - Co... - Dola nie miała pojęcia, że odepchnęła go aż z taką siłą; przeturlał się przez cały korytarz i zatrzymał się na jego końcu. - S-sora!? W-wszystko w porządku!? Chłopak schował twarz w dłoniach. Fakt, grzmotnął się bardzo mocno, ale nie mógł przecież... Steph zbladła. Nie, niemożliwe... - Przepraszam cię, przepraszam, przepraszam, wybacz mi, wybacz, proszę, wybacz mi. - Zwinięty w kłębek Sora nie przestawał się korzyć. W żadnym wypadku nie wyglądał jednak, jak gdyby uderzenie odebrało mu rozum. - Słucham? - Wybacz mi, jestem tylko facetem, balem się, że jeśli przegapię tę szansę, nigdy już nie dotknę niczyich piersi. Chciałbym mieć dziewczynę, wiem, mam sprośne myśli, proszę, nie patrz na mnie w ten sposób, tak, wiem, jestem najgorszym z najgorszych, jestem zboczeńcem, przepraszam, naprawdę przepraszam! - Arogancki nastolatek, który wcześniej oszukał i wykorzystał Dolę, teraz wbijał w nią błagalne spojrzenie. Wyglądał jak malutka, bezbronna owieczka. - Co takiego? - Steph była całkowicie zbita z tropu. Zerknęła na siedzącą w pokoju Shiro, licząc na jakiekolwiek wyjaśnienie. - Braciszku... Braciszku, nie zostawiaj mnie samej... - Dziewczynka objęła rękoma kolana i łkała skulona, choć jej twarz pozostała niewzruszona. Dreszcze wstrząsały jej ciałem. - O co tu chodzi? C-co się z nimi dzieje? - Rudowłosa zupełnie zapomniała, że przed chwilą jej biust został zmacany przez jej nowego chłopaka, i pustym wzrokiem patrzyła przed siebie. ♦ ♦ ♦ To właśnie był "[ ]". Sora i Shiro. Jeden gracz, dwoje ludzi. Doskonale uzupełniali się jako gracze, lecz to jeszcze nie wszystko. Nie mogli zbytnio oddalać się od siebie. Jeżeli do tego doszło... On, dotknięty zaburzeniami komunikacji, nie potrafił porozumieć się z innymi ludźmi. Ona była całkowicie nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Nie było dla niej nadziei. - Braciszku... Gdzie jesteś? - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Teraz rozumiesz, prawda? Byli NEET-ami i hikikomori. Różnica ich wieku wynosiła siedem lat. Jedynym miejscem, w którym mogli spędzać czas razem, był ich własny dom. To wszystko wyjaśnia.







Rozdział 2 CHALLENGER

Stolica Królestwa Elkii, zachodnia dzielnica, budynek numer trzy. Choć Sora zdołał przekabacić właściciela karczmy, by pozwolił im spędzić w pokoju kilka następnych nocy, ostatecznie wymeldowali się, nie przespawszy ani jednej. Rodzeństwo przywitało nowy dzień w domu Stephanie Doli. Mówiąc dokładniej, w jej łaźni. - Braciszku, wyjaśnij mi... - poprosiła Shiro, kiedy myto jej głowę. Była naga. - Jeżeli ma coś z tego wszystkiego być, musimy mieć jakąś rozbieraną scenę kąpielową. Czego tu można nie rozumieć? - One są zawsze cenzurowane, nieodpowiednie dla uczniów podstawówki... - Spokojna twoja rozczochrana głowa, coś wykombinujemy. Obecny tutaj Pan Para wszystkim się zajmie. - Sora rozejrzał się, podziwiając nienaturalne wręcz, kłębiące się wokół gorące obłoki. - Obiecuję ci, będzie kreatywnie i innowacyjnie. - To jedyny powód, dla którego kazałeś mi przygotować największą wannę? - zapytała w końcu Steph, wcierając szampon we włosy Shiro. Wyglądała na zrezygnowaną. - Nie mów tak. To niezwykle ważne. - Zdajesz sobie sprawę, ile drewna moi służący musieli spalić w tym celu?